24 maja 2012

A jeżeli to bessa?

Wczoraj w nocy ciężko było mi zasnąć. Analizowałem wszystkie możliwe scenariusze. Hossa, bessa, stopy procentowe, LTRO, QE, recesja, depresja, stagflacja, Euro... W wyniku tych analiz zacząłem już głupieć. O ile w USA od roku 2009 trwa hossa i to o czym możemy dyskutować to moment w którym się skończy, o tyle co do sytuacji w Polsce miałem wątpliwości.

Popatrzyłem sobie na wykres S&P 500. Piękny, wzorcowy, 3-falowy trend wzrostowy. W dodatku gospodarka USA podobno wychodzi z kryzysu, pieniądz jest tani, giganci debiutują z sukcesami (1-dniowymi, ale jednak). Świetlana przyszłość. Ale ale... to z opisu przypomina koniec hossy. Poczułem się trochę dziwnie, bo jeszcze niedawno sytuacja na giełdach w Europie i sentyment na rynku wskazywał na dno bessy. O co więc chodzi? W jakiej fazie rynku jesteśmy?



Na rysunku zaznaczyłem liniami prostymi 3 fale ostatniej hossy na S&P 500 (niebieska kreska). Jak widać, dwie pierwsze fale oznaczały też trend wzrostowy i hossę na WIG20 (kreska czerwona). Problemem jest 3 fala, rozpoczęta pod koniec sierpnia 2011. W USA jest wzrostowa, ale u nas to jakiś łamaniec. Czym więc ona była. Kontynuacją bessy z lat 2007-2009? Początkiem nowej bessy? Gdy tak na to patrzę, to wygląda mi na to, że powinna być to ostatnia fala hossy. Niestety dostała ona potężnego kopa od kryzysu w Europie i okazała się wykańczającym boczniakiem. Gdyby nie kryzys, który bezczelnie przyszedł w połowie rynku byka, mielibyśmy wzrosty jak w USA - do marca bieżącego roku. Niestety, obeszliśmy się smakiem.

Jeżeli dobrze to rozumiem, to obecnie stoimy u progu nowej bessy. A raczej już w niej jesteśmy. W USA trwa ona już od przełomu marca i kwietnia. Mieliśmy już tam nawet książkową próbę przebicia szczytów (na przełomie kwietnia i maja), ale nieudaną. Co będzie u nas? Skoro ostatnia fala hossy była łamanym boczniakiem, to jak będzie wyglądała bessa? Spadać nie za bardzo ma dokąd, więc wodospadu jak w 2008 raczej nie będzie. Wzrostów jak z klasycznej hossy też nie. Nie przy spadkach w USA. Zresztą do wzrostów potrzebne jest paliwo, a tego nie ma i chyba szybko nie będzie. Gdzieś dzisiaj przeczytałem, RPP rozważa dalsze podnoszenie stóp. Co więc nam grozi? W najlepszym wypadku długi, męczący, opadający boczniak. Pełzająca bessa.

Widząc to wszystko wycofałem się z giełdy. W ostatnich miesiącach straciłem prawie 10% zysku wypracowanego na styczniowo-lutowym odbiciu. Powiedziałem sobie dość. Przynajmniej do czasu, aż z wykresów i newsów w TV nie wydedukuję sobie, że to jednak nie bessa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz