29 kwietnia 2014

Inwestor jak małe dziecko

Mam dwójkę małych dzieci. Mają 8 i 5 lat. Codziennie obserwuję ich jak rosną i uczą się otaczającego je świata. W ich zachowaniach, traktowaniu rodziców i innych osób, dostrzegam wiele analogii do zachowań inwestorów giełdowych. Wielu inwestujących uczy się fachu jak małe dziecko - na błędach, nie zważając na ostrzeżenia osób bardziej doświadczonych. Popełnia błędy, ale ostatecznie kiedyś dorasta. Są też niestety i tacy, którym dorastanie przychodzi wyjątkowo trudno.

Dla celów poznawczych, weźmy przykład czajnika i akcji Petrolinvest (tak tak, ciekawe zestawienie). Dziecko widzi, jak rodzice dotykają czajnik. Ale gdy ono próbuje, ostrzegają je, aby tego nie robiło gdyż może się poparzyć. Na początku dziecko cofa rączkę, ale po jakimś czasie znów próbuje. Kolejne ostrzeżenie nie ma już takiego skutku. Dziecko widzi, że rodzice dotykają czajnika i nic im się nie dzieje. Nie rozumie, że mają większą wiedzę od niego, pozwalającą im obsługiwać to urządzenie bez większego ryzyka. Też chce spróbować. W końcu dziecku udaje się dotknąć czajnika i... nic złego się nie dzieje. Ten akurat był zimny. Dziecko jest przekonane, że od początku miało rację. Rodzice się mylili ostrzegając przed tym urządzeniem. Nie jest ono groźne, więc można je dotykać. Co się dzieje dalej? Przy kolejnej próbie dziecko parzy się w rączkę i mamy problem.

Mógłbym teraz napisać coś podobnego, tyle że zamiast dziecka wstawiłbym młodego adepta sztuki inwestowania, jako rodzica doświadczonego spekulanta, a rolę czajnika odgrywały by akcje znanego potentata branży paliwowej. Ale chyba nie muszę, bo sami widzicie analogie?

W większości przypadków dzieci uczą się na własnych błędach. Są zbyt małe, aby zrozumieć, że nauka na błędach innych jest tańsza. Może, gdyby któremuś z rodziców upadł czajnik na nogę na oczach dziecka, te uniknęło by poparzenia. Ale w życiu jest wiele innych zagrożeń, których dziecko nie rozumie. Nie uda się ostrzec i uchronić go przed każdym z nich. Podobnie jest z inwestorami. Pisze się w serwisach, na blogach czy forach o ryzyku, o zagrożeniach, ale ludzka chciwość, podobnie jak ciekawość dziecka bierze górę. Dzieci się ranią, parzą, mają siniaki i otarcia. Podobnie jak inwestorzy czasem tracą kapitał przez swój brak dojrzałości.

I dzieje się tak od wielu, wielu lat. Od początku istnienia giełd i ludzkości. I chyba będzie już tak zawsze. Żadne dziecko nie jest od razu gotowe do życia, ani żaden dorosły nie jest od razu gotowy do inwestowania. Osoby rozpoczynające przygodę z giełdą powinny pamiętać o tej analogii i próbować jak najszybciej wydorośleć. Także ci bardziej doświadczeni powinni nauczyć się dostrzegać w sobie młodzieńcze zapędy, bo przecież w każdym z nas, gdzieś głęboko tkwi dziecko. Im szybciej nauczymy się rozpoznawać zagrożenia, tym rzadziej nas zaboli. Choć w inwestowaniu, podobnie jak w życiu, odrobina dziecięcej ciekawości i fantazji potrafi przynieść czasem doskonałe rezultaty. Czego Wam i sobie życzę :)

3 komentarze:

  1. Frog-Gratulacje!!

    compaq100

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozumiem, że gratulujesz z powodu artykułu w Parkiecie :) Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dokładnie tak własnie jest,można łatwo się sparzyć .Trzeba być ostrożnym w inwestowaniu i nie być zbyt łapczywym.Tu ważne są pieniądze,zarobione pieniądze !A nie przeżywane emocje.

    OdpowiedzUsuń