4 stycznia 2012

Moralność Inwestora

Ciężko jest znaleźć na giełdzie spółkę, która systematycznie, bez korekt spadkowych rośnie od czasu swojego debiutu. Jest to bardzo trudne. Wręcz niewykonalne. Takich spółek po prostu nie ma.

Akcjonariusze takiej spółki byliby szczęściarzami. Nie ważne kiedy kupiliby akcje i kiedy by je sprzedali. Każdy z nich by zarobił. Zwłaszcza, gdyby wartość spółki i jej zyski zwiększały się szybciej niż inflacja. Ehhh… Rozmarzyłem się.

Niestety, jest to utopia. Giełdowa codzienność pokazuje, że w dłuższym okresie, aby na giełdzie ktoś zarobił, ktoś inny musi stracić. Wśród akcjonariuszy tak zwanych dobrych spółek, podnoszących systematycznie swą fundamentalną wartość, zarabiających jest więcej niż tracących. Niestety, na zbyt wielu spółkach przewagę mają akcjonariusze tracący.

Gdy sądzimy, że cena posiadanych przez nas akcji spadnie, najczęściej je sprzedajemy. Po drugiej stronie transakcji musi znaleźć się osoba, która z jakiegoś powodu chce je kupić. Odkupi je od nas nie z wrodzonej życzliwości, ale najprawdopodobniej dlatego, iż wierzy że kurs jednak wzrośnie. Zarówno kupujący, jak i sprzedający sądzą, że mają rację. Czas pokaże kto był górą. Tymczasem podsumujmy wnioski:

1. Obie strony dokonują transakcji w celu osiągnięcia zysku.
2. Jeden z nich zarobi wtedy, gdy drugi straci.

Konkluzja jest taka, że dokonując transakcji liczymy na to, wręcz chcemy tego, aby ktoś inny stracił. Kapitał, okazję… jakkolwiek tego nie zdefiniujemy. Chcemy przejąć jego zysk, albo oddać mu naszą stratę. Chcemy go pokonać.

Inwestowanie jest więc walką, ciągłą i ustawiczną walką z rynkiem, czyli z innymi inwestorami którzy go tworzą. Wspieramy się radami, uwagami, ale koniec końców, gdy przychodzi do zawierania transakcji, stajemy naprzeciwko siebie i walczymy.

Porównałem kiedyś inwestowanie do walki bokserskiej. Dwóch pięściarzy, podobnie jak dwóch inwestorów, chce nawzajem się skrzywdzić (w boksie fizycznie, na giełdzie finansowo). Ale robią to w oparciu o ustalone reguły, obaj mają takie same możliwości, a nad ich walką czuwa sędzia w osobie KNF.

Przy całej sympatii, pięściarz podczas walki robi wszystko by jak najbardziej skrzywdzić przeciwnika. Ten robi dokładnie to samo. Poza ringiem mogą być przyjaciółmi, udzielać wspólnych wywiadów przed walką a nawet wspólnie trenować. Czy to co robią, mimo krzywdy jaką sobie chcą nawzajem wyrządzić na ringu jest niemoralne? Moim zdaniem nie. To uczciwa walka, w której zwycięży jeden z nich.


Jak uda ci się sprzedać komuś akcje "na górce", a kupujący straci przez ten nieudany zakup pieniądze, nie można mieć wyrzutów sumienia. I nie sądzę żeby ktoś je miał. Kupujący przecież cały czas próbuje zrobić z Tobą dokładnie to samo, tylko akurat w tym przypadku mu się nie udało. Po prostu był do tej akurat walki gorzej przygotowany.

Z dedykacją dla wszystkich inwestorów:

1 komentarz:

  1. Ja się zastanawiam dlaczego gdy w moim przekonaniu sytuacja jest ewidentna znajdują się
    kupujący na "górce".

    OdpowiedzUsuń