14 czerwca 2012

Galerianki na GPW

Galerianki, to popularne określenie młodych dziewczyn spędzających czas w galeriach handlowych, które w zamian za korzyści materialne oferują swoje towarzystwo i ciało bogatym, żądnym przygód facetom. To co robią, nazywane jest także sponsoringiem. Mężczyzna korzystający z ich "usług" jest więc sponsorem. Kupuje dziewczynie drogie perfumy, ubrania, czy też po prostu daje gotówkę. Ktoś mógłby zapytać co to ma wspólnego z giełdą? Otóż niestety ma.

Niestety w ostatnich czasach sponsorami na GPW są inwestorzy. Galeriankami nie są jednak młode dziewczyny, lecz prezesi i główni właściciele spółek. Ich nieudolność w zarządzaniu firmami, skłonność do nadmiernego, często nieuzasadnionego ryzyka, doprowadza nierzadko firmy na skraj bankructwa. Pieniądze wyciekają poprzez koszty zarządu lub usługi obce. Po latach sielanki, gdy zysków nie ma a długi rosną prezesi zaczynają szukać sobie sponsorów. Przebierają się wtedy za Galerianki (pomocne są tu takie atrybuty jak prospekt emisyjny) i szukają sponsorów na rynku emitując akcje.

Okres pomiędzy upublicznieniem pomysłu na nową emisję akcji a chwilą dokonania przelewu na konto spółki przez świeżo upieczonego sponsora... znaczy się akcjonariusza, jest wyjątkowy. Okazuje się wtedy, że mail spółki jednak działa, a pytania inwestorów doczekują się szybkiej, pełnej optymizmu i wiary w spółkę odpowiedzi. Prezes ładnie się uśmiecha, obiecuje wspaniałe doznania (oczywiście finansowe), kokietuje i nęci. I jak tu nie złapać się za portfel i nie dać takiemu pieniążków?

Ostatnio zdarza się coraz częściej, że giełdowe Galerianki oszukują swoich sponsorów. Aby poznać szczegóły, wystarczy poczytać fora internetowe. Mechanizmy drenowania pieniędzy z naszych kieszeni są tam dokładnie opisane. Emitowanie akcji na masową skalę i ich natychmiastowa wyprzedaż na rynku (Petrolinvest), emisje z prawem poboru, które to prawa nie są w ogóle notowane i inwestor albo kupi nowe akcje albo straci na odcięciu (Bomi).

Dzisiejsza (14 czerwca 2012) akcja na spółce Rovese jest kolejnym przykładem. Wprawdzie jest to emisja z prawem poboru, ale cel emisji budzi kontrowersje. Pieniądze posłużą bowiem do wykupienia udziałów w innych spółkach od... głównego akcjonariusza. Zdarzało się to już wcześniej i to nawet tej samej osobie. Synthos w 2009 roku wykupił od głównego udziałowca akcje dwóch innych spółek będących w jego posiadaniu. Wtedy skończyło się tylko na krótkim szumie medialnym. Tym jednak razem rynek powiedział dość, przeceniając akcje w jeden dzień o prawie połowę.

Czyżby sponsorzy stali się wybredni? Czy może nasze giełdowe Galerianki za mało się starają? Konkurencja jest duża a sponsorzy są coraz ostrożniejsi. Byle uśmiech i obietnica doznań nie wystarczy. Sponsor już wie, że może stracić podwójnie. Galerianki każą płacić z góry za zaspokojenie potrzeb sponsora (finansowych oczywiście), a potem się okazuje że to sponsor jest "dymany".

Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że są na giełdzie (tak sądzę) uczciwe spółki, które naprawdę chcą się rozwijać. A uczestnictwo w rynku kapitałowym jest dla nich czymś więcej, niż sposobem na oszukiwanie akcjonariuszy. Niestety w morzu Galerianek te piękne damy są trudne do zauważenia.  Zwłaszcza, że właściciel galerii wydaje się nie zauważać problemu. Powodzenia w szukaniu!


Może Cię zainteresuje:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz