16 października 2012

Hossa na S&P500 - jak długo jeszcze?

Index giełdy amerykańskiej S&P 500 rośnie już ponad 3,5 roku. Nieprzerwanie od dna bessy z marca 2009 roku, pompowany coraz to nowymi seriami świeżo drukowanych dolarów. Rośnie wbrew kryzysowi w Europie i wbrew temu, że wycenia wartość największych firm w kraju, który de facto wywołał obecny kryzys. Pytanie brzmi, jak długo jeszcze.


Drukarki pracują ostro i nie zwalniają. QE3 trwa i trwać będzie aż nastąpi "znacząca poprawa" na amerykańskim rynku pracy - czyli teoretycznie może trwać bez końca. Oficjalnie uznaje się, że kryzys wybuchł po ogłoszeniu upadłości banku Lehman Brothers. Pamiętacie te drastyczne zdjęcia ze strajku zwalnianych pracowników?


Indeks S&P 500 był wtedy poniżej 1300 punktów. Kryzys trwa nadal, a wartość indeksu na dzień dzisiejszy wynosi ponad 1450 punktów.

Zakładamy, że giełda wyprzedza przyszłość i że gospodarka amerykańska dopiero wychodzi z kryzysu. W takim układzie szczyt gospodarczej koniunktury w USA powinien wypaść w chwili, gdy S&P 500 będzie w okolicach 2000 punktów. W tej chwili wydaje się to absurdem, ale giełda nie raz zaskakiwała zarówno skrajnych pesymistów jak i niepoprawnych optymistów.

Aby tak się stało, hossa musiałaby potrwać jeszcze kilka lat. Nam, w kraju nad Wisłą, nawet by to pasowało - nie licząc odbicia w 2009 roku, nie mieliśmy poważniejszych wzrostów od początku 2007 roku. Byłem wtedy jeszcze piękny i młody, a teraz już taki młody nie jestem...


Nie wiem co będzie jutro, a co dopiero za kolejne 3 lata. Od kiedy pamiętam powtarzam, że ważniejsze od planów jest elastyczne reagowanie na zmiany w sytuacji. Póki co obstawiam wzrosty u nas, zapewne do końca pierwszego kwartału 2013. Co będzie potem - to się dopiero okaże. Tak czy siak, trzeba obserwować S&P 500. Dopóki on rośnie, u nas tegoroczne dołki już się raczej nie pogłębią. A w to, że indeksy w USA potrafią rosnąć dość długo wierzę. Historia uczy, że to możliwe - spójrzcie na lata 1980-2000:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz