18 lutego 2013

Inwestycyjne koszmary

Euforia, radość, strach, panika - te uczucia zna większość inwestujących w akcje. Próbujemy je eliminować czy ignorować, aby nie zaburzały nam procesu decyzyjnego, ale przecież jesteśmy tylko ludźmi a nie robotami. Czy chcemy czy nie, odczuwamy emocje. Zastanawiałem się, jakie są największe koszmary inwestorów. Czego się boimy, co nam nie pozwala zasnąć? Odpowiedź okazała się nad wyraz prosta i logiczna. W zasadzie, są dwie przyczyny naszych koszmarów. Dwie sytuacje, których chcielibyśmy mieć w inwestorskim życiu jak najmniej.

Chodzi oczywiście o sytuację, w której akcje, które dopiero co sprzedaliśmy zaczynają gwałtownie rosnąć, oraz o sytuację, w której akcje dopiero co zakupione zaczynają gwałtownie spadać. Szukanie powodów takich zdarzeń, to temat na osobny wpis. Może popełniliśmy błędy w analizie technicznej lub analizie fundamentalnej. Może zabrakło nam odpowiedniego rozeznania na rynku, może to wynik działalności grupy spekulantów, a może cokolwiek innego, na co wpływu nie mieliśmy. Przyczyna nie ma w tej chwili znaczenia, podobnie jak nasza reakcja. Odkupimy, dokupimy, sprzedamy - nieważne, nie o tym chciałem pisać. Faktem jest, że spełnił się najgorszy inwestycyjny scenariusz.

Dlaczego te sytuacje nazywam koszmarami? Wbrew pozorom nie dlatego, że stracimy okazję lub kapitał. Okazji będzie więcej, a kapitał zawsze można odrobić. Najgorsza jest świadomość, że popełniliśmy jakiś błąd i ponosimy tego konsekwencję. Boli nas sama przegrana. Druga strona transakcji miała rację - sprzedała nam albo odkupiła od nas w najlepszym dla siebie i najgorszym dla nas momencie. Cierpi więc nie tylko nasz portfel, ale także nasza duma. Tłumaczymy to sobie jakoś, podświadomie winimy głupotę rynku i innych inwestorów, ale znamy prawdę - w tej bitwie po prostu byliśmy gorsi.

Pytania typu: "po kiego ch... ja to g... kupowałem?!", albo "dlaczego ja to ku..... sprzedałem?!" będą nas nawiedzać jeszcze długo. Możliwe, że bardzo długo. Ja do dziś nie mogę sobie darować, sprzedaży Synthosa po 60 groszy i Amiki po 4 złote na początku 2009 roku... Z Krosna kupionego latem 2007 też nie jestem dumny. Te przypadki były jakąś tam nauczką, z której starałem się wyciągać wnioski, ale nie uchroniło mnie to przed popełnianiem kolejnych błędów.

Jak sobie poradzić z takimi sytuacjami? Na pewno nie ma co się załamywać. Nie my pierwsi sprzedaliśmy w dołku i kupiliśmy na górce. Górek i dołków cenowych są dziennie na giełdzie setki. I zawsze ktoś kupuje albo sprzedaje. Ok, straciłeś jak ostatni leszcz. "Ubrali cię", albo "dałeś się wyleszczyć" - zdarza się. Tylko pamiętaj, jeżeli spotka Cię taka sytuacja, nie pytaj o radę na forach internetowych. Twoje cierpienie, może stać się wtedy pożywką dla przeróżnych, sfrustrowanych i życiowo niedowartościowanych indywiduów. Przy byle okazji będą Ci potem wypominać popełniony błąd i samemu się przy tym dowartościowywać.

Nie, to nam nie pomoże. Prawdziwi inwestorzy muszą znosić porażki w milczeniu. Walka w pojedynkę ze swoimi koszmarami bywa trudna, ale to najlepsze wyjście. A ostateczne zwycięstwo, odniesione również samodzielnie, będzie wtedy smakować podwójnie.


1 komentarz: