2 czerwca 2013

Czy z giełdy można się utrzymać?

Jak większość z nas, chciałbym być niezależny finansowo. Nie martwić się o pracę, o rachunki, o pieniądze na jedzenie czy wakacje. Aby ten stan osiągnąć, potrzebuję dwóch milionów. Tak to sobie policzyłem. Oczywiście, jeden milion też by mi wystarczył. A o pracę przestałbym się martwić mając nawet pół bańki netto. Póki co, daleko mi do takiego stanu, więc muszę pracować. Normalnie, jak większość, na etacie. Na założenie firmy się nie zdecyduję, ze względu na ZUS, brak wystarczających umiejętności, czy też doświadczenia i odpowiednich kontaktów, dzięki którym mógłbym prowadzić biznes.

Co jakiś czas powraca w mojej głowie pytanie, czy dałoby się utrzymać wyłącznie z inwestowania/spekulowania na giełdzie. Odpowiedź na to pytanie, w moim przypadku jest negatywna. Nie dlatego, że jest to fizycznie nie możliwe, ale dlatego, że nie chciałbym takiego życia. Świadomość, że muszą zarobić ileś tam % w ciągu iluś tam miesięcy, bo inaczej nie będę miał na chleb, szybko by mnie wykończyła. Oczywiście, im więcej kapitału bym posiadał, procent niezbędnego zysku by malał, ale nadal nie czułbym się komfortowo.

Nawet, gdybym miał te wymarzone dwa miliony, nie utrzymywałbym się z giełdy. Oczywiście, inwestowałbym i na pewno nie pracował na etacie. Czas poświęcałbym rodzinie i swoim przeróżnym hobby. Giełda byłaby dla mnie środkiem ochrony kapitału przed inflacją. Ale podobnie jak dzisiaj, nie byłbym zależny od uzyskania zysków. Przychodzi bessa - bez skrupułów opuszczam rynek i żyję przejadając oszczędności. Ale pasję trzeba pielęgnować, więc zapewne bym nadal prowadził tego bloga :)

Prędzej czy później każdy, kto inwestuje zada sobie takie pytanie. I będzie szacował kwotę, powyżej której będzie mógł żyć tylko z inwestowania. Nie radzę szukać tej kwoty. Utrzymujmy się lepiej z własnej pracy, albo z własnych oszczędności. Dochód z giełdy jest zbyt niestabilny na przestrzeni lat, aby uzależniać od tego zdobywanie pieniędzy na codzienne potrzeby. Jedyna kwota, której powinieneś szukać, to taka, po przekroczeniu której nie musisz się już o nic martwić. A jej przekroczenie nie oznacza, że możesz już się utrzymywać tylko z giełdy. Oznacza, że nie musisz już w ogóle martwić się o utrzymanie i możesz zapomnieć o konieczności zarabiania.

Innymi słowy - uważam, że z pracy zarobkowej lub prowadzenia własnej firmy, można zrezygnować dopiero wtedy, gdy na giełdzie zarobimy wystarczająco dużo, aby móc się utrzymać bez konieczności zarabiania w jakikolwiek sposób.

Zapraszam do przeczytania artykułu napisanego rok po powyższym, który problematykę utrzymywanie się tylko z giełdy opisuje w nieco inny sposób.

20 komentarzy:

  1. Problem z wyliczeniami jest taki ,że wszystkie wyliczenia przyrostu kapitału są podawane bez podbierania pieniędzy na życie.
    Gdy zaczynasz podbierać co miesiąc stałą kwotę, to nagle zyski kapitałowe muszą rosnąć dużo szybciej.
    Z mojego punktu widzenia aby pozbyć się presji zarabiania pieniądze na życie muszą pochodzić z oprocentowania lokat/obligacji.
    A zyski z giełdy mają za zadanie powiększać ogólny kapitał, rozliczając w cyklach wieloletnich.
    Z moich prywatnych wyliczeń jest to 2 000 000, zakładając średnie oprocentowanie lokat 5% , zyski z giełdy 20% rocznie.
    Martwi mnie te 20% czy w długiej perspektywie jestem wstanie je utrzymać.
    Musiałbym pobić fundusze indeksowe (ale istniej u nas taki który w skali 10 lat tyle wyciągnął 20%).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obecnie, zyski z lokat są na poziomie inflacji. Nie da się wycofywać odsetek "na życie" i utrzymywać kapitał na realnie tym samym poziomie.

      Usuń
    2. Odsetki z lokat powinny nam zapewnić pieniądze na codzienne rachunki,
      zakupy a nie mają powiększać kapitału.
      w ten sposób pozbywamy się presji zarabiania na giełdzie.
      Zyski z inwestycji w akcje inne inwestycje powinny powiększać ogólny nasz kapitał.

      Usuń
  2. Czyżby brak wiary autora blogu?
    Z giedy jak i z innej profesji da sie utrzymać, tylko trzeba podejść do tego jak profesjonalista. Dobrze wykonywana praca przynosi dochód, zła nie. Najwyżej że jest sie na etacie, to wtedy wszystko jedno. Ja do tej grupy nie należe, prowadze działalność, aby cos osiągnąć trzeba "wysiłku". Giełda jest esencją kapitalizmu, więc nie widzę powodu aby z tego nie móc żyć.
    Hope ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie brak wiary, tylko sposób postrzegania giełdy. Sam, jak widzisz, prowadzisz działalność. Czyli z giełdy się nie utrzymujesz. A przynajmniej nie tylko z niej.
      W sense potrzebnego zaangażowania, to fakt - inwestowanie jest jak praca. Ale pracą jako taką nie jest - nic nie tworzysz. Nie produkujesz, nie świadczysz usług. Zarabiasz na znajdowaniu różnic cen aktywów na przestrzeni czasu.

      Usuń
    2. W pracy powtrzamy codziennie jakiś schemat, który przynosi dochód lub nie. Sądzę że z giełdą jest podobnie w tym przypadku mówimy o strategii.
      Jedyny problem jaki widze to wielkość, kwota zaangażowania. Aby żyć musi być ona naprawde duża. I tutaj powstaje problem. Mając np.500tyś zł w kieszeni, większość woli zainwestować w coś materialnego.
      Giełda nie daje takich możliwosci jak forex, aczkolwiek jest bardziej "bezpieczna".

      Usuń
    3. Właśnie o to mi chodzi. Mając kwotę tak dużą, aby móc się utrzymać z obracania nią na giełdzie, tak naprawdę... nie potrzebujemy już giełdy. Możemy sobie żyć spokojnie i bez stresu powoli ją konsumując.

      Usuń
  3. A czy giełda to tylko akcje?
    Ja większość środków mam w obligacjach korporacyjnych - Catalyst. Oczekiwałem tu ok. 10%, ale obecnie po spadku stóp co najmniej 8% - unikam szaleńczych emisji.
    Z akcji oczekuję 15% i mam tam mniej niż 1/3 środków.
    Taka struktura daje mi w miarę stabilne dochody i spokój ducha. A inwestowanie w akcje dużo frajdy.

    Oczywiście kluczowy jest posiadany kapitał i miesięczne zapotrzebowanie na środki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, kapitał i zapotrzebowanie na środki. Mając 10 milionów, normalny człowiek nie musi ich pomnażać na giełdzie. Starczy do końca życie jemu i jego dzieciom. 100 tysięcy złotych, w obecnych warunkach, starczy na utrzymanie czteroosobowej rodziny przez 2 lata.
      10 milionów - to 200 lat. Gdybym miał 10 milionów, nie myślałbym o ich pomnażaniu.

      Usuń
    2. ...???? sory ale 100k.zł na 2 lata to wychodzi 4166zł miesięcznie .Na 4 osoby!!!! To na jakim poziomie ty chcesz żyć???? A gdzie koszty jedzenia ,mieszkania ,energii ,odzieży i jeszcze dwoje dzieci !!!! .....Chyba coś źle policzyłeś

      Usuń
    3. 4166,67 to kwota wystarczająca do tego, aby przeżyć. O codziennym SPA, obiadach w restauracjach i wycieczkach do ciepłych krajów 3x w roku można zapomnieć. Ale ja tego nie potrzebuję do szczęścia.

      Usuń
    4. Przepraszam Cię ale ja napisałem o podstawowych kosztach a nie o spa, restauracjach itd.Koszta utrzymania samochodu albo inne komunikacyjne.
      Trzeba się ogrzać, ubrać,jeść (nie w restauracjach) ...sory ale w Warszawaie za tyle nie da się ......... No dobrze tzn. ja nie potrafię.

      Usuń
    5. Hmmm... W takim razie cieszę się, że tam nie mieszkam.
      W moim przypadku tyle wystarczy. Będzie skromnie, ale ja nie mam dużych wymagań.

      Usuń
    6. Co myślicie o funduszach indeksowych vs. obligacje korporacyjne? Ma ktoś statystyki średniorocznego wzrostu WIG20, S&P 500, DAX lub jakiś inny index?
      Też powinno to zapewnić stabilne dochody i spokój ducha, czy mylę się?

      Usuń
  4. Giełda to nie jest miejsce do zarabiania na życie ,bo od początku byłoby to nie moralne i byłaby to 100% spekulacja.

    Moim zdaniem spekulacja to droga do katastrofy.

    Inwestuj uczciwie w uczciwe firmy i niczego nie oczekuj ,a tym bardziej profitów w krótkim okresie "na tzw.życie"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, to nie jest miejsce do zarabiania na życie, w sensie na opłacenie bieżących rachunków.

      Na giełdzie można się dorobić, aby potem nie pracować.

      Usuń
    2. jaki jest sens bycia milionerem i żyć jak klasa biedna bo 4 tyś na miesiąc to jakiś żart

      Usuń
    3. Bogaty to ten, który nie potrzebuje więcej.

      Usuń
  5. Bobry blog. pozdrawiam ;-) ... czytam i nie rozumiem zdania "utrzymujmy się z własnej pracy lub własnych oszczędności" ....tej drugiej części. Czy utrzymywanie się z oszczędności oznacza ich wydawanie przy założeniu jak długo bedziemy żyć ? Czyli co kwartał mniej kasy i nerwy czy starczy do końca....Co to znaczy "że na giełdzie zarobimy wystarczająco dużo" .... jaką rentowność roczną netto uważa Pan za wolną od ryzyka ? aby można było odnieść ją do "wystarczająco dużo" .

    OdpowiedzUsuń
  6. Drogi Janie,
    Moim zdaniem, dopóki nie zarobimy wystarczająco dużo, aby żyć z oszczędności, dopóty nie powinniśmy rezygnować z innych, "normalnych" form zarabiania.
    Kwestia zdefiniowania ile to jest "wystarczająco dużo", zależy indywidualnie od każdego z nas. Ja na przykład, mając dwa miliony, zrezygnowałbym z pracy i jedynie dorabiał dzięki giełdzie. Czyli zakładam, że oszczędności by nie malały. Taki kapitał zapewniłby mi bufor bezpieczeństwa i środki na reinwestowanie. Bez tego bufora, czyli owej "wystarczająco dużej kwoty", nie mam zamiaru uzależniać się wyłącznie od niestabilnych zysków z giełdy.

    OdpowiedzUsuń