13 kwietnia 2014

Kiedy cierpliwość jest cnotą

Inwestorzy długoterminowi odnoszą sukcesy, gdy w perspektywie kilku lat dokonają zaledwie kilku dobrze przemyślanych transakcji. Kupno na początku trendu wzrostowego i cierpliwe oczekiwanie na wzrost. Sprzedaż w odpowiednim momencie i cierpliwe oczekiwanie na prawdziwe promocje na dnie bessy. W tak zwanym międzyczasie trzeba wykazać się nie lada cierpliwością i opanowaniem. Nie kupować za wcześnie, bo "już jest tanio", ani nie sprzedawać za wcześnie "bo już sporo wzrosło". Gdy trendy długoterminowe są wyraźne i zależne od koniunktury, to jest to moim zdaniem najlepsza strategia z możliwych. Czy w obecnej, niestandardowej sytuacji ekonomiczno-geopolitycznej cierpliwość nadal jest cnotą?

Na forach trwają spory, czy w Polsce miała miejsce hossa. Osobiście uważam, że tak. Jednak sam fakt, że wielu sądzi inaczej świadczy o tym, że trend nie był wyraźny. A przynajmniej nie tak, jak się do tego przyzwyczailiśmy w ostatnich kilkudziesięciu latach. Cierpliwość popłaciła, ale tylko na starannie dobranych spółkach. Ich wykresy są typowe dla hossy - stały wzrost w długim okresie, przerywany korektami, spadkami, ale jednak wzrost. Jest jeden szkopuł - trzeba było je wybrać kilka lat temu i cierpliwie trzymać. Niektórym się udało i cierpliwość im popłaciła.

Niestety było też wielu, którzy przez swoją cierpliwość stracili wiele okazji i nic nie zarobili. Dotyczy to w szczególności osób inwestujących na rynku New Connect. Wiele walorów prawie wcale nie urosło w ostatnich latach, a niektóre cały czas powoli spadają. O powodach, dla których inwestorzy uwierzyli w te spółki można by napisać książkę, ale nie o tym chciałem mówić. Chodzi o to, że w ich przypadku cierpliwość okazała się przekleństwem. Hossa jest/była słaba i nie dała rady wywindować cen wszystkich akcji. O wiele ważniejszy od cierpliwości, okazał się prawidłowy wybór spółek.

Okazuje się więc, że cierpliwość jest wprawdzie cnotą, ale tylko pod warunkiem, że jest dobrze wykorzystana. Nie wystarczy kupić jakichś akcji na dnie bessy i cierpliwie czekać. Trzeba kupić DOBRE akcje na DNIE bessy i dopiero wtedy CIERPLIWIE czekać. Jeszcze rok temu byłem przekonany, że w czasie hossy urośnie (prawie) wszystko. Dziś wiem, że się myliłem. W obliczu zbliżających się podwyżek stóp procentowych, mając u naszych granic tlący się konflikt wewnętrzny i perspektywę sankcji oraz słabnącego chińskiego smoka, ciężko jest uwierzyć, że zanim bessa zostanie publicznie ogłoszona wszystkie spółki zdążą "zaliczyć" hossę.

Być może przed nami test cierpliwości, ale w drugą stronę. Trzeba będzie cierpliwie poczekać stojąc z boku, aż rynek się wykrwawi a ceny dobrych spółek wejdą w strefę fundamentalnego niedowartościowania? Być może, ale trzeba zachować otwarty umysł. I być gotowym na zmianę podejścia. Bo można wpaść w pułapkę własnego umysłu i zafiksować się na kierunek południowy ciut za bardzo.

15 komentarzy:

  1. Od miesięcy piszę w podobnym tonie - hossa już była i dało się zarobić na paru spółkach, które dziś są w stratosferze. Kupowanie teraz to ruletka - 50% że urośnie z c/wk 2 na 2.5, 50% że spadnie, bo regresja do średniej w długim terminie musi zadziałać.

    Mój sposób na nudę czekania na niedowartościowane okazje - krótkoterminowa gra na pochodnych. Nie zarobi się tyle co trzymając dobrą spółkę w hossie, ale jeśli zacznie się bessa, to będzie się zarabiać z trendem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pochodnych unikam co do zasady. Więc wykorzystam ewentualną bessą do odpoczynku i obserwacji. Może bardziej zajmę się majsterkowaniem :)

      Zastanawiam się natomiast, czy nie czeka nas jeszcze Waterloo - ostatnia szarża hossy. Podstawy gospodarcze w Polsce ku temu jakieś są. Jeżeli to byłoby 10% na WIG, to pal go licho. Ale jak to będzie coś więcej, to grzech stracić okazję...

      Usuń
  2. takie podejście to spekulacja frog i dedek.

    ja nigdy nie przewiduje hossy ani bessy ,bo trafność takich prognoz to przypadek , nie ma mądrzejszych ani bardziej doświadczonych,a mam ponad 20 lat na na gpw .

    każda hossa i bessa jest inna ,ale każda hossa robiła szczyt na mega kasie drobnych inwestorów , 1993 , 2000 , 2007 (co ciekawe szczyty co 7 lat ...?) ,a więc w 2014-15 zapowiada się ciekawie , a wy tu marudzicie o bessie.

    te spostrzeżenia ,które idealnie pamiętam mnie nie interesują ,pisze to dla innych , bo odkąd zacząłem patrzeć oczami WB to traktuje to jako ciekawostki .

    każde zawirowania na świecie ,mega straszaki to idealne momenty wejścia w udziały firm na długie terminy.

    jeżeli :
    rosja/Ukraina 2014 to 11.09.2001 i WTC
    to mamy jeszcze ok rok na zwiększanie portfeli ,a nie początek bessy Panowie spekulanci.

    albo rok akumulacji ,albo mega hossa ,a wy mówicie o bessie więc wychodzi pat ,oczywiście możecie mieć rację ,ale ja mam inne zdanie ,choć sam mam ok 50%/50% udziały w firmach / gotówka czekająca na okazje

    Czas zweryfikuje ,bo czas jest przyjacielem dobrego i wrogiem złego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mówisz, że każda hossa jest inna, ale każda robiona na drobnych inwestorach... A może ta się właśnie tym czynnikiem będzie różnić od pozostałych?
      Jeżeli piszesz, że wolisz długi termin, to odpowiedz sobie na pytanie, czy obecne wyceny są ku temu odpowiednie?

      Usuń
  3. Panie Frog pisz Pan w co włazić lub co Pan obserwuje, pozdr.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O nie. Nikomu nic nie radzę. Piszę tylko, co sam robię. W tej chwili, od ponad miesiąca 100% gotówka.

      Usuń
  4. masz rację ,ale i ja mam ,dlaczego ,a no :

    te które mam (udziały) nie zamknę ,bo nie mam ku temu podstaw ( i nie lubię tego robić ) , oczywiscie ceny nie są okazjami więc czekam z boku z kasą .

    ale gotowy jestem na oba scenariusze ,Wy niestety tylko na jeden .
    Celuje- inwestuje w firmy ,w które wierzę w długim terminie i kocham gdy spekuła nie wierzy w daną firmę ,psioczy, narzeka ,jest nieufna,lub czeka na bessę- to jest układ idealny.

    jedna z rzeczy ,która nauczyła mnie zarabiać to nie czytać i nie oglądać mediów są spóźnione w tym o czym gderają o ok 6-12 m-cy.
    WB pisze :
    to co media krzyczą:
    znowu spadek,bessa,krach itp.
    w jego TV byłoby:
    ceny są dobre a teraz jest nawet promocja ,a analitycy przywidują ,że ceny będą jeszcze bardziej zachęcające , my tego nie wiemy ,ale teraz robimy dobra robotę ,a gdy będzie taniej to zrobimy fantastyczną robotę ,

    Pan Rynek to człowiek psychicznie chory - może Cię zabić a może cały czas być bezbronny jak niemowlę -można to przewidzieć - chyba tylko psychicznie chorzy wierzą ,że można .
    Nie bądźmy psychicznie chorzy .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W gruncie rzeczy zgadzam się z tobą, jednak dzieli nas obok doświadczenia zapewne również kapitał i horyzont inwestycyjny. Ja nie mogę sobie pozwolić na czasową wtopę 30%, choćbym miał pewność, że za 2 lata będzie z tego 100% zysku.

      Analizy WB są dla mnie tylko jednymi z wielu i cenię sobie jego raporty, do których wyławia bardzo ważne dane gospodarcze, natomiast projekcje traktuję jako ciekawostki.

      Może będzie jak piszesz, że ulica zapakuje się na górce, a może mamy już odpowiednik 2000 roku i przez kolejne dwa lata osuwamy się na minima? IMO zbyt wielu pamięta wielką hossę kulminującą w 2007 roku i wierzy, że giełda tak zawsze daje co kilka lat. W 2013 roku giełda dała krocie na liderach MIŚSiów, z których wiele jest dziś przewartościowanymi balonami.

      W takim otoczeniu nie kupuję akcji, choć akceptuję możliwość kontynuacji hossy - wtedy znajdę sposób na mało ryzykowne zagrania po stronie długiej. Póki co od listopada to krótka płaci.

      Usuń
  5. nie Wojciech Białek a Waren Buffett

    OdpowiedzUsuń
  6. dedek mówi o projekcjach W.Białka kolego frog
    Ps.
    też myślałem ,że frog to inwestor ,niestety okazał się graczem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy każdy, kto sprzedaje akcje w obawie przed zmianą trendu długoterminowego na spadkowy jest niegodny nazywania go inwestorem?

      Usuń
    2. Ha, ha, faktycznie słowa nie pasują do Białka.

      Każdy ma swoją definicję inwestora - dla mnie to ktoś, kto kupuje udziały w spółce, żeby mieć na nią wpływ. Jeśli nawet kupiłeś akcje w ofercie pierwotnej na lata dla dywidend, ale twój głos nic nie znaczy, to co z ciebie za inwestor? Jeśli główny akcjonariusz uzna, że opłaca mu się rozwodnić kapitał albo wyciągnąć ze spółki aktywa, to nie sprzedasz akcji, bo jesteś inwestor a nie gracz?

      Inwestora często nie interesuje kapitalizacja spółki, czasami wręcz zależy mu na jak najniższej, żeby zdjąć spółkę z giełdy. Gracz długoterminowy liczy natomiast na wynikający z fundamentów i perspektyw rozwój.

      Usuń
    3. Po moją definicję inwestora i różnice między graczem (spekulantem) odsyłam do wpisu sprzed 2 lat:
      http://dwamiliony.blogspot.com/2012/09/inwestor-czy-spekulant.html

      Usuń