30 stycznia 2012

Dwa miliony

Mija właśnie miesiąc od popełnienia przeze mnie powitalnego wpisu na tym blogu. Pomysł jego założenia był całkowicie od czapy. Spontaniczny, jak niektóre moje decyzje inwestycyjne. Adres strony też wymyśliłem niemalże na poczekaniu. Musiałem coś upchnąć między "www." oraz ".blogspot.com". "Blog of the Frog" był zajęty (ktoś go zarejestrował w 2005 roku i nie popełnił na nim żadnego wpisu). Wymyśliłem więc "dwa miliony".

Dwa miliony, to kwota pieniędzy, jaka wg moich wyliczeń wystarczyłaby mi na utrzymanie siebie i rodziny bez konieczności pracy na etacie. Niestety, kwota ta jest na chwilę obecną poza moim zasięgiem, ale podobno trzeba sobie stawiać ambitne cele. Bo to jest cel, a nie marzenie. Cel ambitny, ale możliwy do osiągnięcia. Teoretycznie wystarczyłoby mi, abym miał dwa złote strzały.
Albo raz trafił szóstkę w Dużego Lotka.

Potrzebuję do tego kilku elementów. Przede wszystkim hossy. Nadal nie wiem, czy to co mamy obecnie na rynkach to hossa czy bessa, ale na wszelki wypadek zbudowałem już swój portfel. Obecnie mam w nim trzy spółki. Nie są to dokładnie te walory, które planowałem kupić jeszcze miesiąc czy dwa temu, ale sposób ich wybierania był taki sam jak innych. Dwie spółki z rynku głównego kupiłem ze względu na ich spore fundamentalne niedowartościowanie - zanim osiągną wartość księgową będę już na sporym plusie. Portfel uzupełnia potencjalny złoty strzał z New Connect. Z rynku, w którym pod grubą pokrywą szajsu można znaleźć prawdziwe perełki.

Swój cel zamierzam konsekwentnie realizować, cierpliwie czekając aż zasiane ziarno urośnie. Nie zamierzam łapać górek i dołków, bo najważniejszy jest trend długoterminowy. Korekty są rzeczą naturalną i zdrową. Dopóki będzie trwała hossa, wszelkie krótkoterminowe spadki zamierzam traktować z przymrużeniem oka.

Trzymając się tylko trzech spółek, zapewne stracę kilka niezłych okazji inwestycyjnych, ale nie da się przecież zarobić na wszystkim. W hossie, o ile to jest hossa, wszystko w końcu urośnie, a gdy jednak nie chce rosnąć to przecież są inne rzeczy do robienia, niż tylko obserwowanie kursów akcji.

Najważniejsze to pozostać w zgodzie z samym sobą i odpoczywać od giełdy gdy tylko jest ku temu okazja. A w międzyczasie, nie wiedzieć kiedy, dwa miliony same znajdą się na koncie. Mam tylko nadzieję, że będzie to wcześniej niż później i nie dzięki inflacji...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz