1 lutego 2014

Czy hossa się skończy(ła)?

Rzadko decyduję się stawiać jednoznaczne tezy odnośnie moich przewidywań względem zachowania giełd. Rynek nauczył mnie pokory i świadomości, że niczego nie mogę być w 100% pewien. Przyszedł jednak ten moment, w którym moje przekonanie o zbliżającym się początku bessy zaczyna być coraz bardziej uporczywe. Oczywiście nie jestem pewien kiedy osiągniemy szczyt obecnego cyklu. Dopuszczam myśl, że został on już osiągnięty - w listopadzie zeszłego roku na GPW i w styczniu 2014 roku w USA i Niemczech. Jeżeli okaże się, że szczyty są nadal przed nami, będzie to tylko ostatni akord hossy. Być może będzie można jeszcze zarobić, ale ryzyko jest coraz większe.

Od początku obecnej hossy, czyli od 2009 roku, poza rynkiem pozostawałem jedynie krótko w letnich miesiącach roku 2011 i 2012. W międzyczasie popełniłem mnóstwo błędów, przez które hossa nie spełniła moich finansowych oczekiwań. Choćby i teraz, w styczniu 2014, próbując łapać dołki straciłem znaczną część zysków wypracowanych w zeszłym roku. Odebrałem to jako znak, że czas się wycofać. 1/3 kapitału poszła na spłatę lewarów wziętych na inwestycje. Z tego, co pozostało, w akcjach zostało jedynie 30%. Dopuszczam możliwość zaangażowania reszty, ale raczej nie będzie to otwieranie długoterminowych pozycji. Na to był czas w roku 2009. Teraz, gdy akcje wzrosły już o setki lub tysiące procent, można liczyć jedynie na kolejną, ostatnią euforyczną falę wzrostów.

Stawiam tezę, że w okresie między listopadem 2013 roku, a listopadem 2014 roku nastąpi definitywny koniec tej hossy na GPW. Hossy, którą widać na indeksach WIG, bądź sWIG80 i mWIG40. Oczywiście, w tym roku jeszcze będzie można zarobić na giełdzie. Albo przy odbiciach, albo przy możliwych kolejnych falach gasnącej hossy, np. wywołanych ograniczeniem tempa wycofywania się z QE3 przez FED. To, w porównaniu z niskimi stopami w Polsce byłoby wystarczającym powodem do dalszych wzrostów. Jednak ja nie mam przekonania, czy udałoby mi się na tym skorzystać.

Spróbuję nabrać nieco więcej dystansu i odpocząć. Zebrać siły na kolejną hossę, która oczywiście nadejdzie. Nawet jeżeli ominie mnie kilka okazji, to podobno lepiej stracić je, niż kapitał (i nerwy). Nie żegnam się z giełdą całkowicie. Będę obserwował, wyciągał wnioski i może czasem skuszę się na jakieś krótkoterminowe inwestycje - czyli na "granie" na giełdzie. Jednak nie zaangażuję się w akcje w stopniu takim, jak w zeszłym roku. Mówi się, że na rynek wchodzi się w sytuacji, gdy szansa wygranej jest większa od możliwości przegranej. Wg mojego rozeznania, w tej chwili szanse zakończenia roku 2014 wyżej niż jesteśmy obecnie, są niewielkie.

Dlaczego dopuszczam możliwość dalszych wzrostów w 2014 roku zanim hossa definitywnie się zakończy? W Polsce mamy nadal niskie stopy procentowe. Wzrosty kończyły się zazwyczaj, gdy nastąpiła, bądź zbliżała się obniżka stóp. Było to ładnie widoczne na wykresie WIBOR. Gdy ten zaczynał wzrastać, po kilku miesiącach przychodziły spadki (lata 2007 czy 2011). Obecnie mamy dopiero pierwsze zajawki jego wzrostu (grudzień 2013). I jest to wzrost póki co minimalny. To, w połączeniu z coraz lepszymi prognozami dla gospodarki daje podstawy do jeszcze jednej fali wzrostowej.

8 komentarzy:

  1. Witam :)
    Ciekawy tekst. Nie mam jakiegoś rozległego doświadczenia giełdowego, choć parę razy coś mi się jednak udało ugrać. Do dzisiaj pamiętam, jak w 2009 roku wszedłem do tego pięknego bufetu ;) ale z racji braku rozeznania i wiedzy, nie skorzystałem tak, jak mógłbym.

    To przeświadczenie które miałem wtedy, towarzyszy mi i dzisiaj, mianowicie, że na chłopski rozum ;) nie ma żadnych specjalnych podstaw w gospodarce, czy szerzej - rynku finansowym - by trwały, czy wręcz w ogóle pojawiały się wzrosty. A jednak w 2009 roku nie doceniłem determinacji do utrzymania status quo (QE) i zastanawiam się na ile dzisiaj też mogę jej nie doceniać ? Wydaje się jak wieszczą niektórzy, że musi się zdarzyć krach naprawdę poważny, by wyzerować kasyno, które jest dzisiaj grane. Ale taki tok rozumowania (jak dotąd) zawodzi i może jakimś cudem i jakimś nowym trickiem uda się znowu uciec diabłu spod łopaty ? Choć wydaje się to niemożliwe, bo systemowo nie zrobiono prawie nic w tym kierunku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niepowstrzymane wycofywanie się FED z QE3 oznacza zmianę trendu długoterminowego. Za nim pójdzie BoJ a potem zapewne EBC. Dane z gospodarek są lepsze...

      Usuń
  2. Mimo wszystko zakładam tak - i ciekawy jestem co o tym sądzisz - że zdrowy rozsądek (jego resztki) po prostu dawno się już skończył wraz z przyjęciem obecnej strategii "wychodzenia" z kryzysu.
    Aby nie doprowadzić do roku 1929 ;) - przynajmniej to opóźniając - będą więc dalej pompować balony i w obrębie QE3 - np wstrzymując jego redukcję, a potem albo przedłużając albo wymyślając nowy "plan".

    Aż pewnego pięknego dnia interes się zawali i to na poważnie, a z morskiej piany ;) wyłonią się Chinole na górze złota, próbując sformułować nowy ład ekonomiczny z przesunięciem środka ciężkości na Wschód. Może fantazjuję ;) ale zajmowanie pozycji przed takim scenariuszem totalnej zapaści na pewno już się odbywa.

    Zasadnicze pytanie, jak długo można odwlekać nieuniknione, bo jak się okazuje dotąd, bardzo długo, jednocześnie jednak zwiększając skalę potencjalnej zapaści.

    Może jeszcze jakaś solidna mega korekta po drodze, potem euforyczna jazda do góry i w rezultacie zapaść.

    No chyba, że fantazjuję ? To możliwe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W mojej ocenie, wycofywanie się z QE3 należy traktować jako początek podwyżek stóp procentowych. Jeżeli to zrobią i nie zaproponuje nic innego, będzie bessa. FED jest tego świadomy. W bessie nie ma nic złego - kiedyś się skończy. W optymistycznym scenariuszu, kolejny rynek byka będzie już trwał pod zdrowy wzrost gospodarczy.

      Usuń
  3. Obyś miał rację :) Bessa może być, też nie wykorzystałem poprzedniej tak jak można było, mimo że wszedłem w punkcie perfekcyjnym, w samym dołku 2009. Drugi raz spróbuję być mądrzejszy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kontekstu wnoszę, że miałeś na myśli wykorzystanie hossy a nie bessy :)
      W dołku trudno wejść, więc nie ma co na takowy polować. Byleby wejść w jego okolicach.
      Póki co obserwujemy, czy FED i inne banki centralne pozwolą na bessę. Po 5 latach wzrostów przynajmniej kilkumiesięczna korekta byłaby zdrowa.

      Usuń
  4. Wykorzystanie bessy do zajęcia pozycji :)

    OdpowiedzUsuń