25 marca 2014

Stojąc z boku

Od końca lutego jestem poza rynkiem. Zgodnie z planem odpoczywam i nabieram dystansu do Szulerni. Mam poczucie zdjęcia z barków pewnego ciężaru, a zaoszczędzony czas przeznaczam na nadrabianie zaległości w pozostałych sferach życia. Potrzebowałem tego, niemal jak Putin Krymu. Przyznaję - kapitał przeznaczony na inwestycje nieco uwiera, zwłaszcza przy zrywach rynku do góry, ale staram się być konsekwentny. Wiem, że ze stacji Giełda, nigdy nie odjadą wszystkie pociągi naraz. Zawsze na jakiś zdążę. Oczywiście, przez cały czas obserwuję rynek i analizuję możliwe scenariusze. Kryzys, wojna, łagodna bessa, konsolidacja, ostatnia fala wzrostowa, kontynuacja hossy itp. Jak zwykle, nie wykluczam żadnego ze scenariuszy. Bronię się przez zafiksowaniem na cokolwiek, bo utrudni mi to chłodną ocenę sytuacji.

Sentyment wśród inwestorów wydaje się być z dnia na dzień coraz lepszy. Minął strach przed Rosją, spowolnienie Chin wydaje się być jako tako skonsumowane, a wygaszanie QE, czyli paliwa trwającej w USA hossy, nie powoduje gwałtownej przeceny. Mimo tego, obecne ceny akcji, faza cyklu i sytuacja geopolityczna nie zachęcają mnie do zajęcia długoterminowej pozycji na akcjach. Nawet w obliczu coraz lepszych danych z polskiej gospodarki i utrzymujących się niskich stóp procentowych. Krótkoterminowo na pewno będzie wiele szans na zarobek, ale z moimi umiejętnościami do spekulacji wolę postać z boku w oczekiwaniu na jakąś konkretną okazję. Poza tym, podskórnie coś nie pozwala mi stać się ponownie rasowym bykiem.

Zauważyłem jedną interesującą rzecz. Otóż wg ostatnich prognoz NBP, wzrost PKB w Polsce ma być niezły w roku 2014 (3,6%), w 2015 nawet lepszy (3,7%), ale rok 2016 ma być już nieco gorszy niż poprzedni (3,5%). Dla USA prognozy FED wyglądają podobnie. Rok 2014 ma przynieść wzrost między 2,8% - 3,0%. Następnie w 2015 roku ma to być 3,0% - 3,2%, a w roku 2016 tempo ma spaść do 2,5% - 3,0%. Jaki z tego wniosek? Według najbardziej wiarygodnych prognoz, a za takie należy uznać prognozy banków centralnych, szczyt koniunktury gospodarczej będziemy mieli w roku 2015. A ponieważ giełda dyskontuje wszystko z wyprzedzeniem 6-12 miesięcy, należy przyjąć, że zwyczajowy szczyt na giełdach powinien nastąpić w II połowie roku 2014. Oznacza to, że mamy przed sobą mniej więcej 2 kwartały wzrostów. Wpasowuje się to w to o czym pisałem jakiś czas temu - o możliwej jeszcze jednej, finalnej fali hossy. Dodatkowo zbiega się z prawdopodobnym rozpoczęciem cyklu podnoszenia stóp procentowych.

W przypadku realizacji tego scenariusza, istnieje spora szansa na pomnożenie kapitału w ciągu najbliższych miesięcy. Gdy ten scenariusz uznam za możliwy do realizacji, powrócę na rynek. Ale też nie za wszelką cenę. Jeżeli kupię jakieś akcje, to tylko gdy wypatrzę jakąś ciekawą okazję. To nie początek hossy, aby beztrosko zbierać przecenione perełki. Wiele spółek jest już przegrzanych i nie chciałbym się sparzyć. Póki co, stoję z boku, odpoczywam i obserwuję.

12 komentarzy:

  1. Sensowne spostrzezenia, jest wiec z taka postawa spora szansa, ze kiedy Autor sie "zlamie" uznajac, iz to jednak dalej hossa (i "sie zapakuje") wtedy wszytko sie... "rypnie" :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak sądzę
      Warto śledzić,
      jak autor da sygnał to trzeba wywalać.

      Usuń
    2. No to zostaję z boku na zawsze i macie niekończącą się hossę :)

      Usuń
    3. Witam Cię Frog, jak zawsze piszesz bardzo interesujące komentarze do obserwowanych zachowań Pani Giełdy. Mam do Ciebie pytanie bardzo osobiste. Właśnie dokonałem wyboru i zwolniłem się z dobrze płatnej pracy, aby zająć się na poważnie inwestycjami giełdowymi. Widzę od kilku lat, że jestem w stanie żyć z giełdy, choć zdaję sobie sprawę z wielu trudności, ale nie oto tutaj chodzi. Pytanie moje brzmi następująco: co powinienem zrobić, aby zachować świadczenia zdrowotne w przypadku choroby, pobytu w szpitalu skoro nie przewiduję dokonania rejestracji w UP. Czy najlepszym rozwiązaniem jest dopisanie się do ubezpieczenia żony? Z góry dziękuję za wyczerpującą odpowiedź.

      Usuń
    4. "Właśnie dokonałem wyboru i zwolniłem się z dobrze płatnej pracy, aby zająć się na poważnie inwestycjami giełdowymi."

      Po pierwsze gratuluję odważnej decyzji. Mam nadzieję, że wybierając moment jej podjęcia w okolicach szczytów hossy nie popełniłeś błędu.

      Mimo wszystko proponowałbym zarejestrować się w UP. Jeżeli są jakieś powody przeciwko, to rzeczywiście można się podczepić pod ubezpieczenie żony. Po szczegóły procedury polecam udać się do oddziału ZUS. Ja niestety nie mam wiedzy na temat szczegółów.

      Usuń
    5. Bardzo dziękuję za odpowiedź. Oczywiście mam świadomość w jakim miejscu cyklu koniunkturalnego obecnie jesteśmy, ale na tę okoliczność jestem przygotowany. Decyzję musiałem podjąć, a jak wiadomo, każdy moment raczej będzie nieodpowiedni. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    6. Ja odwagi również gratuluje - chociaż szczytu hossy nie wieszczę. Ubezpieczyć się zdrowotnie, emerytalnie, rentowo i chorobowo możesz dobrowolnie. Wypadkowo nie możesz nie będąc zatrudnionym ani nie prowadząc własnej działalności.

      Usuń
    7. Dziękuję za podpowiedź.

      Usuń
  2. Panie Frog co to znaczy okolice szczytu hossy, a jak hossa bedzie jeszcze z 3 lata to tez teraz jest szczyt ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że do szczytu trwającej od 5 lat hossy mamy bliżej, niż do dna bessy.

      Usuń
  3. frog=spekulant
    szukasz przewagi ,którą chcesz widzieć w przyszłości -nie tędy droga
    pamiętaj 95% (wykresowców,analityków trendów,stóp procentowych ,PKB krajów itp.bzdur medialnych )predzej czy później traci

    szacunek mam do inwestorów ,którzy otwarcie mówią,że mają część firmy 2,4,10 lat,albo dłużej i nie zamierzają jej zamykać ,5% inwestorów którzy zarabiają i SIEDZĄ CICHO,ciężko ich znaleźć na blogach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ile jest takich firm, które sprzedały akcje na rynku wiele lat temu i są na nim do dziś, w międzyczasie przynosząc krociowe zyski akcjonariuszom? Zdecydowana mniejszość. Można takowe policzyć na palcach obu rąk. Ja takich nie mam, bo nie mam wystarczających umiejętności i wiedzy aby je rozpoznać na wczesnym etapie. Próbując pozostać "wierny" spółce na taki okres, jest olbrzymia szansa, że wpadniesz na minę (mega emisja, wezwanie, bankructwo, wojna, bessa, przejęcie etc.). Niestety, GPW to nie NYSE.

      Usuń