20 grudnia 2014

Rok 2014, pierwsze podsumowanie

Mija kolejny rok mojej przygody z giełdą. Wyjątkowo dla mnie nieudany i jak wynika z moich wyliczeń, prawdopodobnie zakończony podatkową stratą. Wprawdzie wyniesie ona około 2% wartości portfela, ale fakt pozostaje faktem. Mój plan powrotu na rynek w trakcie roku w celu odrobienia strat z początkowych miesięcy był nie do końca udany. Przez moment było naprawdę nieciekawie, ale rzutem na taśmę zbliżyłem się do zera. Szkoda, że nadal pozostaję po czerwonej stronie. Pozostaje przyjąć stratę na klatę i zastanowić się, co dalej.

Teraz spójrzmy na zachowanie najważniejszych światowych indeksów w mijającym roku. Zacznijmy od najlepszych. Amerykański SPX wzrósł od początku roku o 12%, a japoński Nikkei o 8%. Jak widać, silna gospodarka plus drukowanie pieniędzy oznaczała hossę. Co z Europą? Tu jeszcze nie drukowano, ale gospodarki są silne, chociaż siła przejawia się jedynie w wartości nominalnej PKB, a nie w jego wzroście. Niemiecki DAX zwiększył się o symboliczne 2,5%. Francuski CAC stracił 1%, a brytyjski FTSE250 niemal się nie zmienił. Nie ma druku, to i nie ma hossy. Europa pozostaje co najwyżej w konsolidacji.

Warto też wspomnieć o dwóch innych dużych rynkach, czyli Chinach i Rosji. Giełdy obu krajów cechowała duża zmienność, zbliżona co do wartości, odwrotna co do kierunku. Chiny zyskały 47%, wobec tracącej 47% giełdy naszego wschodniego wielkiego brata. Widać więc pewną korelację, pokazującą kierunek przepływu kapitału nie bojącego się ryzyk politycznych. Zwłaszcza, gdy spojrzymy na zbieżność czasową obu ruchów:



Na tym tle, nasz indeks szerokiego rynku WIG250 wygląda kiepsko, bo stracił 17%. Nie było wielkiego załamania, ale męczące i konsekwentne opadanie. W perspektywie 5 lat nie wygląda to jeszcze źle, ale zdecydowanie ostatni rok nie należał do małych spółek. A te przecież są najlepszym benchmarkiem stanu naszej gospodarki i to w spółki tu grupowane inwestuje najwięcej inwestorów indywidualnych. Na wykresie długoterminowym, np. 10-letnim nadal wydaje się, że tkwimy w kanale wzrostowym i testujemy obecnie jego dolne ograniczenie.



Nasuwa się pytanie, czy je przebijemy w dół i rozpocznie się klasyczna bessa (obecnie przebywamy 20% od szczytów, czyli na książkowej jej granicy). A może pójdziemy drogą chińską i rozpocznie się wyścig po akcje? Może zapowiadany dodruk w strefie Euro będzie tym impulsem? Oczywiście tego nie wiemy, ale jakieś decyzje inwestycyjne wypadałoby podjąć. Póki co, Święta planuję spędzić na odpoczynku i refleksji. Dzięki temu może nieco rozjaśni mi się obraz rynku i wtedy zdecyduję co zrobić. Czy polować na takie perły jak 11B, czy może poczekać na większą przecenę na szerokim rynku.

Tymczasem przyznaję, że bloga mocno zaniedbałem. Po prostu nie miałem czasu na pisanie. Do komputera, forów czy notowań giełdowych miałem przez ostatnie miesiące dostęp jedynie z doskoku. A pisać dla samego nabijania sobie postów nie zamierzam. Niestety, w kolejnych miesiącach pod tym względem nie będzie lepiej. Wkrótce czeka mnie zabieg ręki i praca przy komputerze będzie sporym wyzwaniem, przynajmniej przez jakiś czas. Nie oznacza to, że odpuszczam giełdę. O nie, z tego się nie da wyleczyć.

2 komentarze:

  1. powodzenia z zabiegiem

    OdpowiedzUsuń
  2. http://stooq.com/q/?s=adline&c=10y&t=l&a=lg&b=0 - tylko 7 na 60 gospodarek ma spadek adline, w PL najwiekszy jak przyjac horyzont. Silny trend pokazuje, ze bedzie jeszcze duzo, duzo gorzej. Lepiej schowac pieniadze do swini..

    OdpowiedzUsuń