19 października 2015

Hossa trwa mać

Gospodarka USA się rozpędziła. Bezrobocie spada, inflacja pod kontrolą. A mimo tego stóp nie podnoszą. Mało im? Chcą rosnąć jeszcze szybciej? A może zerowy koszt długu sprawił, że rynek finansowy chwycił FED za jaja (w kontekście osoby będącej szefem FED porównanie może nie do końca trafne). Czemu?

Zadłużenie Amerykanów rośnie szybciej niż przed kryzysem. Koszt obsługi tego długu jest niemal zerowy. Podniesienie stóp o ułamek procenta spowoduje, że USA jako całość będzie potrzebowała pędzić jeszcze szybciej, aby na obsługę długu zarobić (o spłacie nikt już chyba nie marzy). A o szybszy wzrost może być trudno. Być może więc podwyżka nie nastąpi nigdy… A przynajmniej tak długo, jak długo inflacja będzie poniżej 2%.

Co jednak wtedy, gdy kryzys wróci i zerowy koszt długu nie wystarczy, aby stymulować gospodarkę? Kolejne QE. Ujemne stopy procentowe, likwidacja gotówki (aby nie można było unikać ujemnych stóp procentowych). To scenariusz coraz bardziej realny. Niestety, dla przyszłości nas wszystkich to nic dobrego.

Na świecie, per saldo, mamy nadprodukcję niemal wszystkiego. Z zakupem czegokolwiek, jeżeli się ma pieniądze, nie ma problemu. Problem mają producenci, bo nie ma już kto kupować. W korporacjach jest presja na wzrost sprzedaży. Jak wszyscy chcą sprzedawać więcej, ludzie muszą chcieć kupić więcej. A na to potrzebują pieniędzy. Zarabiają za mało, więc pożyczają, aby kupować. Mimo to kupują za mało. Banki centralne drukują więc pieniądze i pożyczają je za darmo. Ale ludzie mają już dość telewizorów i samochodów. Dość smartfonów, tabletów, naczyń, sztućców, ubrań.

Jednak nikt nie chce przyjąć do wiadomości, że można przestać zwiększać produkcję, sprzedaż, zyski. Ani państwo czerpiące przychody z podatków od produkcji (pracy) i konsumpcji, ani korporacje. Nikt nie chce wyskoczyć z tego błędnego koła konsumpcji za pożyczone. Z pomocą kredytu skonsumowaliśmy w różnych dobrach i usługach więcej, niż za życia naszego i naszych dzieci skonsumować powinniśmy. Popyt z przyszłości został zaspokojony dzięki możliwości pożyczania. Aby było „normalnie”, musimy zgodzić się na lata wolniejszego wzrostu gospodarczego, na spadek PKB, oddłużenie państw i społeczeństw. Ale nikt się na to nie zgodzi, więc „normalnie” już nie będzie.

Spirala długów będzie rosła dzięki niskim stopom procentowym. Te będą napędzać gospodarkę i być może giełdy. Gdy w końcu, za jakiś czas stopy zostaną jednak podniesione, ból będzie ogromny. Bankructw będzie mnóstwo. Niesprawiedliwości jeszcze więcej - niektórym długi się daruje, bo są nie do spłacenia – w tym świetle ludzie żyjący bez kredytów wyjdą na frajerów. Ale do tego chyba długa droga. Nasz szef BC – Marek Belka powiedział jakiś czas temu, że wchodzimy w okres wieloletnich niskich stóp procentowych. Chyba miał rację. Do podniesienia stóp w USA i strefie Euro mogą minąć lata. A co do zadłużenia, to "sky is the limit". W erze odrzutowców (zwanych QE), nawet to "sky" przestało być ograniczeniem.

Bez wzrostu kosztów pieniądza trudno o zdrową bessę. Może więc poczekam na nią dłużej niż planowałem. Ale w trwającym szaleństwie zadłużania i pompowania baniek inwestycyjnych bez tradycyjnych podstaw gospodarczych nie mam ochoty brać udziału. Miesiące spędzone poza rynkiem przyniosły mi autentyczny odpoczynek. Poodpoczywam więc jeszcze trochę. Ilość ryzyk do potencjalnych zysków jest zbyt duża. Tak to sobie tłumaczę :)

7 komentarzy:

  1. Mądrego to i warto przeczytać, przyznaje się jestem frajerem żyje bez kredytu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zatem chyba wrócimy ponownie ma maksima (SP500, DJI, DAX). Ostatnie sesje komponują się z Twoim artykułem.

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie zastanawiające, gdyby taka sytuacja jak teraz na indeksach zachodnich miała miejsce podczas bessy, tzn. wybicie linii trendu, wyjście ponad średnie, popytowe świece, itd, to twierdzilibyśmy, że hossa wróciła, a ew. cofki, to wyłącznie korekta zbyt dynamicznego powrotu byków.

    Teraz, kiedy sytuacja jest odwrotna, linia trendu przełamana, kurs pod średnimi, podażowe świece, trwa korekta, uparcie twierdzimy, że powrót na szczyt jest możliwy. Tylko co jest bardziej prawdopodobne - to co pokazuje wykres, czy nasze życzeniowe myślenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli to tylko korekta w rozpoczętym trendzie spadkowym, to SPX nie ma już za bardzo pola do wzrostów.

      Usuń
    2. To prawda. I kluczowe będą najbliższe sesje. Jeśli rynek się dźwignie, to będzie to finansowy wyczyn Amerykanów.

      W październiku 2014 r. byki przeszły do kontrataku niemalże od razu. Teraz indeks męczy się już 2 miesiąc i jesteśmy ledwo w połowie podażowej świecy z wykresu tygodniowego. Siły tu nie widać. Wydaje mi się jednak, że sporo osób tak myśli i rynek może zachować się kontrariańsko i wrócić na wyższe poziomy. To jednak nie oznacza wybijania kolejnych szczytów, a może jakąś odmianę trendu horyzontalnego z tendencją do osuwania się.

      Zwracam jeszcze uwagę na wykres DJT - rynek cały pod linią trendu spadkowego, niedźwiedzie reagują na każdą próbę ataku.

      Usuń
  4. Widać potwierdzenie twoich tez w ostatnich sesjach. Szykuje się mocna gra

    OdpowiedzUsuń
  5. frogu jak tam zdrówko ?
    czas na dyskusję ,bo robi sie ciekawie
    moja kartka na zakup akcji zaczyna sie delikatnie odrywać
    zaczynam juz przyglądac sie niektórym perełkom ,ale liczę na niżej ,chociaż korekta w styczniu powinna być

    OdpowiedzUsuń