24 lutego 2013

Bessa na New Connect

Stara giełdowa prawda mówi nam, że podczas hossy zarabiają prawie wszyscy, a podczas bessy tylko nieliczni. O ile rozważania na temat tego, czy mamy na GPW hossę czy bessę można kontynuować, o tyle kwestia rynku New Connect nie budzi wątpliwości. Stworzony na szczytach hossy 2007, do dziś przebywa w permanentnej bessie, jeśli nie liczyć wzrostowej korekty w latach 2009-2010. Rynek ten jest popularny szczególnie wśród inwestorów indywidualnych, ale niestety jego jakość budzi wiele wątpliwości. O tym, że przedsięwzięcia biznesowe są ryzykowne wie każdy, ale ryzyko inwestowania na NC ma często niewiele wspólnego z biznesem. Zbyt wiele spółek tam notowanych powstało w celu innym niż biznesowy. Chodziło o wykorzystanie okazji do pozyskania łatwego i taniego kapitału dzięki naiwności i chciwości inwestorów.

Oprócz przedsiębiorstw prowadzących normalną działalność gospodarczą, są tu notowane także spółki, które już w momencie wprowadzania na rynek, były skazane na porażkę. I co gorsza, zdawali sobie z tego sprawę ich założyciele i ówcześni akcjonariusze. Wiele z nich, do dziś nie rozpoczęło działalności biznesowej, zbankrutowało bądź zostało wyrzuconych z notowań. Inwestorzy stracili, w przeciwieństwie do sprytnych i nieuczciwych założycieli. Spoglądając na wykres indeksu New Connect od momentu powstania i porównując go indeksu WIG, różnica rzuca się w oczy. W dniu dzisiejszym WIG jest o około 25% niżej niż w momencie powstania New Connect. Z kolei NCIndeks jest prawie 70% poniżej szczytów z początku istnienia. Jestem pewien, że przy obecnym składzie indeksu, żadna hossa nie byłaby w stanie wyciągnąć go na poziomy z 2007 roku. Indeks ten wymaga gruntownej reformy i wie o tym każdy rozsądny obserwator.



Z czego wynika takie a nie inne zachowanie indeksu? Mamy tu aspekt ilościowy oraz jakościowy. O jakości wspomniałem wyżej – pozostawia wiele do życzenia i ma odzwierciedlenie w spadku indeksu. Ale to nie jedyna bolączka. Bo niska jakość spółek jest połączona z ich ogromną ilością, co tworzy bessową mieszankę. 5 lat temu, na New Connect było notowanych jedynie 36 spółek. Obecnie jest ich 434. Ponieważ większość z nich to biznesowe niewypały, które po debiucie i wejściu w skład indeksu przeważnie spadają, mamy to, co mamy. Dodatkowo, owe niewypały, są podczas debiutu wyceniane jak dobrze prosperujące spółki, którymi nie są.

Oczywiście, można próbować mydlić obraz rzeczywistości. Kapitalizacja rynku alternatywnego cały czas rośnie. Wzrost ten wynika oczywiście z dodruków akcji i przybywania coraz to nowych spółek, ale w prezentacjach można się pochwalić wzrostowym wykresem. Jaka ze wzrostu kapitalizacji New Connect jest korzyść dla inwestorów? Żadna. Poniżej na jednym wykresie zebrałem wartość NCIndeks, liczby spółek i kapitalizacji.



Co więc zrobić? Unikać tego rynku w ogóle? Tak jak unikamy bagna w codziennym życiu? Tak byłoby najbezpieczniej. Ale w tej kupie gnoju, jaką obecnie jest rynek alternatywny, jest sporo wartościowych spółek. Trwająca na New Connect bessa szybko się nie skończy, ale zapewniam, że mimo niesprzyjającego otoczenia, są tam takie walory, które dadzą w przyszłości zarobić. Spójrzmy na takie spółki, jak Ekoeksport, Medicalgorithmics, M.W. Trade, czy PGS Software. To są dowody na to, że na New Connect można zarabiać, nawet sam indeks jest pogrążony w bessie. I nie potrzeba tu spekulantów czy spółdzielni, którzy napompują kurs akcji poprzez ustawione zlecenia. Te spółki wzrosły, bo na to zasłużyły. Ten, kto je w odpowiednim momencie wypatrzył i zainwestował swój kapitał, sporo na nich zarobił. Takie historie będą się powtarzać. Bez względu na to co będzie się działo na giełdach w USA czy Europie. Wszyscy mamy teoretyczną szansę uczestniczyć w ich sukcesie. Tylko najpierw, trzeba taką spółkę namierzyć.

Przede wszystkim szukajmy takich, które prowadzą realną działalność biznesową. Oczywiście im bardziej innowacyjna jest to działalność, tym lepiej. Innowacje przełożone na zyski, to pierwszy krok do giełdowego sukcesu. Dlatego, jeżeli dodatkowo potrafią zarabiać, i to w trakcie kryzysu, zwiększają sprzedaż i zyski oraz zbytnio się nie zadłużają, warto je dokładniej przeanalizować. Dynamika ich wyników, po ustąpieniu kryzysu, powinna przyspieszyć jeszcze bardziej, a w dłuższym terminie to nie ujdzie uwadze rynku. Choćby NCIndeks dalej dołował pogrążony w wiecznej bessie, gnębiony dodrukami i nowymi debiutami. Takie perełki będą drożeć, a ich akcjonariusze zarabiać. Trzeba je tylko znaleźć, kupić i... po prostu być cierpliwym. Bardzo cierpliwym.

Powyższy artykuł ukazał się także w Equity Magazine nr 20.


5 komentarzy:

  1. Co cię natchnęło do zrobienia tego fajnego wpisu ? ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Potwierdzam, wreszcie fajny wpis, jednak trochę brakuje mi nazw konkretnych spółek. Nigdy wcześniej nie interesowałem się rynkiem NC, ale po przeczytaniu artykułu o "złotym strzale" stwierdziłem, że być może warto poszukać w tym oborniku jakiejś czarnej trufli ;-) Moim cichym faworytem jest tu firma ATON-HT, choć wiem, że na pewno są lepsze spółki. A najbardziej zastanawia mnie tak duża liczba spółek z ratingiem AAA serwisu Stockwatch.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aton jest bankrutem i wkrótce pójdzie do piachu

    OdpowiedzUsuń
  4. Za wczesnie na inwestycje na NC, Powinien spasc index jeszcze ze 3 razy do 10 pkt i mozna cos brac, Obecnie jest tu cholernie drogo i jakies 70 % spolek upadnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. West Real Estate, spółka ciekawa, ale cięzka z nia komunikacja, public relation nie dziala!

    OdpowiedzUsuń