12 lutego 2013

Optymizm powoli się kończy

W kilku poprzednich wpisach wyrażałem przekonanie o kontynuacji hossy. Półtoramiesięczne spadki na naszym Wig20 i paniczne reakcje na gorsze dane poszczególnych spółek sprawiają jednak, że mój optymizm wystawiony jest na próbę. Swoje na rynku już przeżyłem i nie jest łatwo mnie wystraszyć. Korekty się zdarzają i są rzeczą naturalną. Gdyby spadki dotyczyły wszystkich rynków, nie miałbym z nimi problemów. Jednak trwające już dość długo spadki w Warszawie, wbrew trendom na zachodnich giełdach, powinny włączyć ostrzegawczą lampkę.

Czyżby skala spowolnienia gospodarczego była dużo większa niż spodziewają się nawet najwięksi pesymiści? Czy minister naszego rządu o dwóch imionach i dwóch obywatelstwach ukrywał przed nami coś, co rynki obecnie zaczynają dyskontować? Z historii wiemy, że moment zniechęcenia i utraty wiary we wzrosty bywa często punktem przełomowym. Jednak przełom może nastąpić w obu kierunkach. Możemy zawrócić i atakować nowe szczyty, albo mieć powtórkę z sierpnia 2011 roku (czyli słynne, analityczne paplanie z gatunku spadnie albo wzrośnie).

Przyznam, że maksima roczne zachodnich giełd i obniżki stóp w Polsce obudziły we mnie byka. Jednak ostatnio, coraz głośniej daje o sobie znać Puchatek. Z jakiegoś powodu, światowy kapitał nas omija. Oczywiście nie tylko nas, ale to niewielkie pocieszenie. Boję się reakcji naszej giełdy na większe spadki na zachodzie. Skoro wzrosty na tamtych rynkach nam nie pomagają, to jak inwestorzy nad Wisłą zareagują na wyprzedaż w USA, Niemczech czy Wielkiej Brytanii? No i czy spadki na tych dobrze sobie radzących parkietach, gdy już się zaczną, będą tylko korektą, czy początkiem bessy? W końcu USA rośnie już 4 lata, czyli dokładnie tyle, ile trwała poprzednia hossa.

O tym, co zrobić, zdecyduję po publikacji wyników za czwarty kwartał zeszłego roku. Skala odchylenia od oczekiwań oraz reakcja rynku na te odchylenia powinna pomóc w podjęciu prawidłowych decyzji. Póki co przyznaję, że mój optymizm powoli się kończy. Leszcz, którego mam w sobie, zaczyna się bać. Przecież gdyby przyszła bessa w USA i Niemczech, nie mamy co marzyć o wzrostach u nas, nawet przy dalszych obniżkach stóp procentowych...


21 komentarzy:

  1. U mnie w biurze twierdzą, że właśnie takie powolne męczące spadki trwające do maja mogą być takim katharsis. Jak już wszyscy będą zniecierpliwieni, zniechęceni i zmęczeni to ruszymy. Na północ oczywiście :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co to za biuro? Maklerskie, matrymonialne??? :)

      Usuń
  2. Może zagranica faktycznie nie rozpieszcza nas swoim kapitałem, ale z drugiej pojawił on sie ale na rynku pozagiełdowym. Na oferty PKOBP czy Pekao trzeba było sporo kasy i zagranica też się do tego dorzuciła, a przecież w perspektywie sprzedaż akcji BZWBK przez Grupę KBC i pewnie trochę przez Santander to znowu będzie kilka miliardów. Tak więc w ciągu 2 mesięcy jest do wchłonięcia jakieś 15 mld dodatkowej podaży myślę że to urwało kilka procent

    OdpowiedzUsuń
  3. < Tak więc w ciągu 2 mesięcy jest do wchłonięcia jakieś 15 mld dodatkowej podaży myślę że to urwało kilka procent >

    No i jeszcze ta dzisiejsza promocja na TPSA ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. To jest strategia zwana "gotowanie żaby żywcem". Długie powolne osuwanie się pod swoim ciężarem i na koniec konkretny zrzut - tak mi się wydaje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachowanie rynku ciężko nazwać strategią. Chyba, że sugerujesz takie a nie inne zachowanie całego rynku, jako manipulowane przez jakiegoś "megagrubasa" i to jest jego strategia.

      Usuń
  5. Prezes Goldman-Sachs powiedział że stoimy u progu rynku byka. A jak pokazuje doświadczenie, skoro Goldman przepowiada hossę, to znaczy że chce zacząć skracać pozycje :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Że co? U PROGU??? Przecież w USA rosną nieprzerwanie od 4 lat. Nawet zwała w 2011 w Europie to u nich był zaledwie ząbek korekcyjny na wykresie.
      Daje do myślenia.

      Usuń
    2. Nie chodziło o trend tylko o nastroje. Wzrosty to jedno, ale od jakiegoś czasu wszyscy mówią tylko o bezrobociu, spowalniajacej gospodarce i inflacji która lada moment wybuchnie. I jak w takich warunkach sprzedawać akcje? :-) Tu jest artykuł:
      http://www.pb.pl/2997886,56737,stoimy-u-progu-rynku-byka

      Pozdrawiam.

      Usuń
    3. U progu rynku byka byliśmy na początku 2009 roku. Nie pamiętam, aby wtedy pojawiały się takie artykuły.

      Usuń
    4. @Frog
      "4 lata rosną rynki" - w USA rynki byka trwają nawet 20 lat. A ponadto giełda USA jest na poziomie sprzed 13 lat. Pewnie dlatego prezes GS mówi o POWROCIE wzrostów na giełdzie.

      Usuń
    5. @Frog
      "Nie pamiętam, aby wtedy pojawiały się takie artykuły." - that's the point. Takie artykuły pojawiają się na koniec hossy.

      Usuń
    6. No i proszę bardzo, dziś kolejny artykuł w tym tonie:
      http://pulsinwestora.pb.pl/3000479,58053,pozyczcie-gotowke-i-kupujcie-co-sie-da

      Tym razem zarządzający największym funduszem hedgingowym na świecie.

      Usuń
    7. No właśnie dzisiaj chciałem napisać o "naganianiu przez grubasów". I chyba tak zrobię...

      Usuń
  6. Nie próbujcie prognozować kierunku indeksów giełdowych,poziomu stóp procentowych ,poziomu PKB itp.

    W.Buffet
    i
    Pablo

    A odczucia, czucia rynku też częściej szkodzą niż dają zarobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem, w czym próba prognozowania, czy czucia rynku ma przeszkadzać. O ile ktoś się do swoich prognoz nie przywiązuje, to nie widzę żadnego ryzyka.

      Usuń
    2. Niby tak - nie przywiązywać się ale jak w takim razie wytrzymać ze wspaniałą spółką jak Apple czy KGHM kilka lat nie przywiązując się niejako do nich? Jak można wytrzymać z jedną kobietą kilkadziesiąt lat nie przywiązując się do niej? Bez elementu którego można nawet nazwać "miłością" nie ma według mnie inwestowania długoterminowego. Buffett kocha Coca Colę i Gilette ale się do tego nikomu nie przyzna:-)

      Usuń
    3. Ja raz się zakochałem w spółce i z niezłego zysku przetrzymałem ją do straty. Teraz się nie przywiązuję. To tylko akcje, papiery wartościowe. Nikomu nic nie muszę udowadniać, a już na pewno spółce miłości do niej :)

      Usuń
    4. dlatego 70% obrotu na Wall Street robią komputery - one uczuć nie mają ale zapewniam Ciebie że Apple nie przetrzymałyby od 2000 do dzisiaj:-)

      Usuń
  7. Ciekawe jak można się nie przywiązywać do własnych przemyśleń,pomijam ludzi o innej konstrukcji psychicznej ale to wyjątki.Ważne gdzie jesteśmy teraz i jaki jest trend a w razie niepomyślnych ruchów jest strategia wyjścia,poco utrudniać.Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przemyślenia związane z giełdą, to nasze oczekiwania wobec przyszłości, oparte na jakichś przesłankach. Jeżeli przesłanki się zmieniły, oczekiwania również powinny ulec modyfikacji. Twardojajeczni trzymacze akcji wbrew spadkom, czy czekający na megazwałę podczas hossy, przywiązani do swoich wcześniejszych prognoz i negujący rzeczywistość nie mają czego szukać na rynku kapitałowym.

      Usuń