W przyszłym roku czeka nas 10-ta rocznica dna wielkiej bessy ozpoczętej z powodu jednego z największych kryzysów gospodarczych naszej ery. Jednocześnie jest to 10 rocznica początku wielkiej hossy (w USA) rozpoczętej dzięki olbrzymiemu dodrukowi pieniądza. Postanowiłem, jak inni piszący o rynkach, podzielić się swoimi przewidywaniami na 2019, dotyczącymi giełd, gospodarki i sytuacji w Polsce. Głównie oczywiście po to, aby za rok móc napisać długi i ckliwy post o tym, dlaczego nie miałem racji :)
Gospodarka
Polacy w znakomitej większości nie zdają sobie sprawy, że żyją w jednym z najlepszych okresów w historii naszego kraju. Pierwszy raz możemy bez problemów podróżować, osiedlać się i pracować w niemal całej Europie. Żadna armia nie stoi na granicy żądna zdobyć nasz kraj. Rządzących nami, kimkolwiek są, możemy raz na cztery lata przegonić w pokojowy sposób (i zastąpić innymi, których też możemy za kilka lat pogonić). Bezrobocie jest rekordowo niskie, dla chętnego znajdzie się praca. Orliki, baseny, nowe drogi, lodowiska, ścieżki rowerowe - powstają jedne za drugim. W sklepach wszystkiego pod dostatkiem.
Oczywiście mentalność jest jaka jest. Nieważne, że są nowe drogi. Ważne, że zdarzają się w nich dziury. Ścieżki rowerowe - co z tego? Na zachodzie lepsze. Niskie bezrobocie? Ale płace niskie i nie starcza na tyle, ile chciałoby się kupić. Gospodarka się rozwija? Co z tego, mamy smog w dużych miastach. Nie doceniamy tego, co mamy, zwłaszcza możliwości. Docenimy to dopiero, jak to stracimy. A niestety, jest to możliwe. Bo cykle gospodarcze można wydłużać, spłaszczać, ale nie da się ich uniknąć.
Nie mamy argumentów za tym, aby wiecznie być zieloną wyspą. UE ulega erozji i bez względu na nasze relacje z Brukselą, prędzej czy później to odczujemy. Świat też się zmienia, być może faza deglobalizacji rozpoczęta przez wojnę handlową USA z Chinami nabierze rozpędu. W Polsce nie mamy własnego know-how. Nie mamy dużych narodowych prywatnych koncernów - niemal wszystkie są po pewnym czasie przejmowane przez zagraniczne molochy. Nie mamy już rezerw siły roboczej, bo ta wyjechała na zachód i prędko nie wróci.
Uważam, że rok 2019 będzie rokiem spowolnienia, a 2020 może być wręcz rokiem recesji. Tak, pierwszej od wielu lat recesji. W długim okresie Polska sobie poradzi, wyjdziemy z tego silniejsi, ale sam proces spowolnienia będzie dla wielu bolesny. Zwłaszcza dla zadłużonych w kredyty hipoteczne i konsumpcyjne. Tych zaboli spadek dochodów w wyniku wzrostu bezrobocia, albo wzrost kosztów kredytu w wyniku wzrosty stóp procentowych. Spodziewałbym się bardziej tego pierwszego efektu, gdyż RPP być może nie będzie chciała ani musiała podnosić stóp w tej fazie cyklu w ogóle (choć dla zdrowotności uważam, że powinna).
Giełda
Indeks sWIG80 spada już ponad półtora roku a mWIG80 i WIG20 miały swój szczyt niecały rok temu. Jak wiemy, indeksy bywają mylące i nie pokazują prawdy o tym jak wygląda cały rynek. Przyjrzyjmy się więc indeksowi cenowemu całego rynku w Polsce. W zestawieniu z głównymi indeksami w USA i Niemczech.
Nasz rynek przebił już dno nie tylko z roku 2011, ale nawet z dna bessy w 2009! Oczywiście mamy tu efekt likwidacji OFE, który nam bardzo ciąży. Nie zmieni to jednak faktu, że spadliśmy bardzo nisko. Technicznie możemy mówić o rynku już wyprzedanym. Ale... spadniemy jeszcze niżej. Bessa u nas nie zmieni się w hossę, dopóki okolic dna trendu długoterminowego nie osiągną rynki największych gospodarek świata. A te, jak widać, spadają dopiero od kilku miesięcy. Możliwe jest jedynie wyhamowanie spadków u nas, ale na prawdziwą hossę się nie zanosi. Jeszcze nie. Odległość od końca hossy do początku nowej (na rynkach bazowych), w latach 2007-2009 to około 6 kwartałów. Z kolei na przełomie millenium było to 10 kwartałów. Jakąkolwiek analogię nie przyjąć, jeden kwartał spadków to mało.
Reasumując, długookresowe inwestowanie w akcje należy zacząć rozważać najwcześniej na przełomie 2019/2020. Wprawdzie USA i Niemcy mogą spadać dłużej, ale wyprzedanie rynku u nas plus wejście do gry kapitału z PPK powinno wspomóc nasz rynek. W międzyczasie mogą zdarzać się korekty wzrostowe, ale będą to tylko korekty. Na prawdziwą hossę musimy jeszcze poczekać. Plus jest taki, że im dłużej spada, tym bardziej potem rośnie :)
W tej analizie naszego rynku, brakuje mi jednego istotnego czynnika, o którym (ciekawe czemu?) jakoś nie mówi się głośno. Erozja rynku rozumiana jako pogarszanie się jakości notowanych spółek. Dobre spółki są wycofywane z notowań a w tych co pozostają, główni udziałowcy, prezesi i zarządy zastanawiają się jak okraść mniejszościowych akcjonariuszy. Udział w tym procederze bierze nawet skarb państwa, a wszystkie machloje odbywają się za przyzwoleniem KNF. Kto ma na takiej giełdzie inwestować w przyszłości? Czy nie będzie tak, ze gdy po okresie bessy na rynkach światowych rozpocznie się nowa hossa, na GPW pies z kulawa nogą nie spojrzy?
OdpowiedzUsuńJakość spółek nie będzie miała znaczenia, gdy zacznie się hossa. Nawet kupując spółki obiecujące gruszki na wierzbie można zarobić setki %.
OdpowiedzUsuńOwszem, w hossie można zarobić i na śmieciach. Ale żeby ta hossa nastała i śmieci były grane to musi zawitać poważny kapitał, a ten szuka fundamentów. Popatrz na ostatnią hossę w sektorze gier . Gdyby nie CDRED i 11bit które zachęciły grubasów do kupowania gamingowych spółek, to nikt by nie spojrzał na efemerydy z NC które okazały się jedynym jasnym punktem tego rynku w ostatnim czasie. Dlatego, wybiegając w przyszłość, jeśli na polskim rynku nie będzie odpowiedniej ilości dobrych, nie oszukujących uczestników rynku spółek, to hossa nigdy do nas nie zawita. Będziemy przyglądać się z zazdrością jak zarabiają inni.
UsuńI właśnie takie przekonanie, że już nigdy nie wzrośnie, jeżeli będzie powszechne, będzie sygnałem do rozpoczęcia wzrostów.
UsuńNiestety piszemy o całkowicie odmiennych sprawach. Ty posługujesz się wytartym sloganem który do mnie nie przemawia. Pozdrawiam
UsuńKapitał nie szuka fundamentów, kapitał szuka okazji do zarobku. Jak widzi je w nisko wycenianych fundamentach, to je kupuje. Jak widzi w trendzie, to z nim idzie.
UsuńTylko,że w niedalekiej przyszłości możemy być świadkami załamania się światowej gospodarki. Nie można w nieskończoność się zadłużać zarówno na poziomie indywidualnym ( wiemy czym to pachnie ),na poziomie korporacyjnym ( ostatni kryzys), jak i państwowym, społeczeństw. FED uratował wielkie banki i korporacje kosztem zadłużenia amerykańskiego społeczeństwa a kto uratuje FED? Wszystko na to wskazuje, że będziemy świadkami upadającego dolara a to oznacza wiele niewiadomych i ogromne ryzyka inwestycyjne. Jak dla mnie wszelkie giełdy na 2019 rok odpadają a kumulacja złota oraz srebra staje się priorytetem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNa akcje przyjdzie jeszcze czas. Na inwestowanie w fundamenty też. Dług prawdopodobnie zostanie kiedyś zresetowany wojną lub inflacją.
UsuńDokładnie tak i ci bardziej "ogarnięci" chcąc zachować swój dobytek będą kupować metale szlachetne i ich cena może zacząć silnie rosnąć. Polecam obejrzeć "Hidden secret of money".
UsuńPorównując naszą sytuację do gospodarki Niemiec to tym bardziej możemy się cieszyć
OdpowiedzUsuńMasz rację, żyjemy w bardzo dobrych czasach pod względem gospodarki.
OdpowiedzUsuńIdziemy w dobrym kierunku :D
OdpowiedzUsuńPolska już naprawdę dużo osiągnęła w rozwoju gospodarczym
OdpowiedzUsuńZgadzam się w całości, Polska na prawdę się bardzo szybko rozwija :)
UsuńCzy jest może prognoza na 2020 rok ?
OdpowiedzUsuń