24 października 2012

Dołki, górki, zysk i strata

Natknąłem się ostatnio na świetny artykuł o inwestowaniu na giełdzie, zatytułowany: "Mózg w pułapce pieniędzy". Wszystkim, którzy jeszcze go nie znają, naprawdę polecam jego lekturę. Mnie osobiście zainteresowały kwestie związane z tym, jak nasz mózg reaguje na zysk i stratę. Odnosząc to do własnych doświadczeń, zauważyłem kilka ciekawych rzeczy.

Zacytuję fragment tego artykułu, którym jest lista odkryć neuroekonomii, nauki powstałej na styku neurobiologii, psychologii i ekonomii. Skupię się na trzech:

  • Zysk lub strata pieniędzy f i z y c z n i e oddziaływają na nasz mózg i ciało. 
  • Jeśli twoje inwestycje przynoszą spore zyski, twój mózg reaguje na to jak na kokainę lub morfinę. 
  • Informacje o finansowej stracie są obrabiane przez ten sam obszar, który reaguje na śmiertelne niebezpieczeństwo.

Przypomnijcie teraz sobie chwile, w których kupujecie akcje a te zaczynają gwałtownie rosnąć. Są emocje? Oczywiście że są i to spore. Świadomość zarabiania pieniędzy, wygranej, satysfakcja z kupienia w dołku i wzrost poczucia własnej wartości jakie temu towarzyszą, są naprawdę przyjemne. Czy zysk działa jak kokaina? No, tego nie wiem, nie miałem przyjemności obcowania z tym narkotykiem. Jeżeli jednak to prawda, to chyba zacznę brać...

Jeżeli radość z zarabiania na giełdzie oddziałuje na nas jak narkotyk, to oczywistym jest, że chcemy to powtarzać. Kurde, może to jest tak naprawdę powód dla którego ciągle wielu z nas poluje na te dołki i górki? Nie chodzi o samą maksymalizację zysku, ale o te uczucie zwycięstwa, które podobnie jak kokaina nas uzależniło? Każde kupno w dołku i sprzedaż na górce to kolejny mini zysk - a chcemy ich jak najwięcej.

Nie zawsze udaje się zarabiać. Czasem sprzedajemy w dołku lub kupujemy na górce. Czyli w obu przypadkach tracimy - pieniądze lub okazję. Nie ma wtedy haju. Zamiast tego jest poczucie zagrożenia. A co robią ludzie w takich sytuacjach? Bronią się. Czy więc to jest powód dla którego trzymamy akcje w bessie? Nie chodzi o wiarę w spółkę, o przekonanie tym, że rynek się myli. Nie sprzedając, nie realizujemy straty, staramy się ją oddalić, bo jest dla nas zagrożeniem.

Kokainy nie biorę. I brać nie będę. Bo pomimo iż jej używanie wiąże się z przyjemnością, jestem świadomy zagrożeń. Gdy więc następnym razem najdzie mnie ochota na szybkie zyski, na daytrading, spekulacyjne łapanie górek i dołków przypomnę sobie o tej kokainie. Kusi, ale nie warto. Szukanie przyjemności (zysków) na siłę, może się źle skończyć.

Podobnie w przypadku straty. Nie każde potencjalne zagrożenie jest w stanie wyrządzić nam krzywdę. Boicie się dentysty? Ja tak. Od dzieciństwa. Brrr... Ale mimo to chodzę co jakiś czas i leczę zęby. Godzę się na ten strach, na zagrożenie bólem na fotelu dentystycznym, bo wiem że w ostatecznym rozrachunku to mi wyjdzie na dobre. Podobnie ze stratami na giełdzie. Czasem warto się przemóc i je zrealizować, a zysków poszukać gdzie indziej, albo kiedy indziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz