13 stycznia 2013

Syndrom uciekającej okazji

Na giełdzie w końcu nastały lepsze czasy. Akcje poszczególnych spółek zaczynają piąć się do góry. Niektóre robią to powoli, a niektóre na zasadzie wystrzału. Cieszą się w końcu ich długoterminowi posiadacze, oraz osoby, które zakupiły akcje widząc pierwsze objawy zmiany trendu. Z zazdrością patrzą na to posiadacze akcji, które nadal spadają, lub które już zdążyły wzrosnąć i są w korekcie albo wpadły w trend boczny. Gdy jesteśmy w tej drugiej grupie, dopada nas Syndrom Uciekającej Okazji.

Z jakichś powodów kupiliśmy takie, a nie inne spółki. Przejrzeliśmy kilkadziesiąt różnych walorów i wybraliśmy. Teraz czekamy, aż zaczną rosnąć. Zdarza się, że jako pierwsze rosną te, których nie wybraliśmy. Jedna po drugiej pną się do góry, a my zaczynamy się zastanawiać. Im dłużej to trwa, tym większe mamy wątpliwości. Okazje uciekają jedna za drugą, a my w myślach liczymy ile to można było zarobić, gdybyśmy wybrali inaczej. To trudny test dla inwestora.

W głowie ciągle pojawiają się pytania. Czy dobrze wybraliśmy? Czy za wcześnie kupiliśmy? Czy czekać cierpliwie nadal? Czy łapać uciekający pociąg? Czy nasze założenia były błędne? Może powinniśmy bardziej zdywersyfikować portfel aby "załapać się" na te wzrosty. A może lepiej byłoby skupić się na jednej rosnącej spółce i zapomnieć o innych?

Gdy spada, cieszymy się, że nie posiadamy akcji tracących na wartości. Gdy rośnie, martwimy się każdą przegapioną okazją. W takiej sytuacji nie da się udzielić nikomu dobrej rady. Każdy przypadek jest inny, sytuacja może się zmienić każdego dnia. Gdzieś leży granica, między byciem konsekwentnym a byciem elastycznym. O tym, czy warto było siedzieć na tyłku i czekać, czy też sprzedać akcje które nie chcą rosnąć, przekonamy się dopiero za jakiś czas.

Jedyne, co mogę poradzić w takiej sytuacji, to myślenie w długim terminie. Przykład: Nasza analiza sugeruje nam, że posiadane akcje X wzrosną o 200% w najbliższych 2 latach, a akcje Y mają potencjał wzrostu "tylko" o 100%. Tymczasem, gdy nasze akcje stoją w miejscu, akcje Y wzrosły już o 20%. Z perspektywy krótkoterminowej okazuje się, że Y były lepszą inwestycją. Zadajmy sobie pytanie. Czy coś się zmieniło w międzyczasie w tych spółkach? Czy nadal, w długim terminie, akcje X wydają się lepszą inwestycją? Jeżeli tak, jeżeli jesteśmy pewni wyników swojej analizy, to nie dajmy się zwieść krótkoterminowym zrywom rynku i Syndromowi Uciekających Okazji.

Nie przesadźmy jednak i w drugą stronę. Obiektywnie patrzmy na wszystko. Jeżeli coś się naprawdę zmieni w samym rynku, lub w spółkach X i Y i jeżeli nagle wyjdzie nam z analizy, że to jednak akcje Y, mimo wzrostów, stały się bardziej atrakcyjne w długim terminie - nie upierajmy się przy pierwszym wyborze. Zmiana decyzji i przyznanie się do błędu to nic złego. Na giełdzie, takie zachowania są wręcz pożądane. Ważne, żeby to wszystko miało swoje źródło w racjonalnej decyzji, popartej analizą.

13 komentarzy:

  1. Chyba powinnieneś napisać jaką książkę np pt psychologia inwestora. Bardzo fajny tekst, naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tymi pojawiającymi się w głowie pytaniami, to jak bym czytał o sobie. ;) Widać trapi to, co jakiś czas, nie tylko mnie. :)

    Dlatego jeśli wolno dorzucić swoje trzy grosze.

    Jak już posiedziałem trochę na giełdzie, to doszedłem kiedyś do wniosku, że rozsądek, przysłowiowo, leży po środku. Dlatego zamiast "zwieść się krótkoterminowym zrywom rynku" (no chyba, że się trafi naprawdę dobra okazja), czy siedzieć na papierze 2 lata, wybieram opcję góra kilkumiesięcznego trzymania danych akcji.

    Pozwala to na lepszą elastyczność niż długoterminowa inwestycja (zawsze lepiej, także dla własnego komfortu psychicznego, który jest bardzo ważny w tej branży, zarobić np. 30% od kwoty wyjściowej, a potem kolejne 30 % od kwoty wyjściowej powiększonej o część czy całość poprzedniego zysku, niż się na czymś kisić, nawet jeśli okaże się, że trzymanie akcji w długim terminie przyniesie te 200%) a jednocześnie taka strategia pozwala "nie skakać" po spółkach (w myśl powiedzenia, że giełda to transfer środków od aktywnych do cierpliwych ;)). No i dodatkowo łagodzi to czasem, opisany przez Ciebie, syndrom uciekającej okazji. Choć i tak jest on za częsty jak na mój gust. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla jednego optymalne będzie szukanie złotego strzału, inny zarobi miliony na day-tradingu.

      Ja znam siebie i wiem, że najlepsze dla mnie jest inwestowanie długoterminowe. I o ile warunki rynkowe pozwolą, postaram się tego trzymać. Ale nikomu tej strategii nie narzucam, bo nie każdemu musi pasować. Zwłaszcza, że wiem doświadczenia, że ciężko wysiedzieć, gdy wszystko dookoła "odpala".

      Usuń
    2. Racja, że każdy ma swoje własne preferencje jeśli chodzi o strategię inwestowania. I chyba dobrze się ich trzymać, choć niekoniecznie kurczowo, skoro dają inwestorowi jakiś komfort przy inwestycji. Moim celem także nie jest jakieś narzucanie strategii. Jedynie wymiana poglądów i uzasadnienie czemu wybrałem taką.

      IMO długi termin jest najoptymalniejszą strategią, gdy obraca się na giełdzie dużym kapitałem (minimum kilkaset tys zł) i ma się inne źródło utrzymania, pozwalające spokojnie i dostatnio żyć przez ten czas (albo podzieliło się kapitał i jakąś kwotę zostawiło sobie na krótkie, kilkutygodniowe lub kilkumiesięczne, inwestycje).

      Wtedy rzeczywiście może być to znacznie bardziej komfortowe niż zżerające nerwy częste (nie mówiąc już o day tradingu) skoki po spółkach. No i zysk, z racji wielkości zainwestowanego kapitału, jest wtedy bardziej satysfakcjonujący, niż gdy ktoś ma np. 10-20 tys i trzyma je 2+ lata, żeby zarobić np. 200-300 %.

      Natomiast co do takiego "średniego" terminu (pomiędzy day tradingiem a długoterminowymi inwestycjami). Jeśli drobny inwestor ma od kilku do kilkudziesięciu tys zł, to IMO jest to lepszą strategią niż długi termin.

      Najlepiej chyba posłużyć się przykładem.

      Załóżmy, że inwestor ma 20 000 zł. Jeśli każda miesięczna inwestycja przyniesie mu 15% od tej kwoty i te zyski nie zostaną reinwestowane, to zarobek roczny to 180 %. Jeśli reinwestuje tę kwotę i każdą kolejną przez 12 miesięcy, to po roku ma 435%. Kolejne 435%, od całości zarobionej w pierwszym roku kwoty, w następnym roku czyni z niego bogatego człowieka. Ergo: po dwóch latach z 20 tys zł jest 457 tys. (po odliczaniu podatków). A to jest 2285%. I piękna suma zważywszy na kapitał wyjściowy.

      Można by powiedzieć, że tak pięknie to w teorii. I jest w tym trochę racji, bo wtopy się przecież zdarzyć mogą zawsze. Ale prawdą jest też, że wtopić można bez względu na strategię. A taki termin daje większą elastyczność niż długi termin i większy spokój niż day trading. Pozwala wybrać w miarę dobry moment na inwestycję, a to z kolei zmniejsza ryzyko poniesienia strat.

      Taki % zaś, po np. tych 2 latach, jest nie do pogardzenia, bo nawet jeśli trafi się nam super-zyskowna długoterminowa inwestycja, to niekoniecznie będzie ona aż tak opłacalna (choć i takie, a nawet lepsze, się zdarzają :)). No a poza tym, długoterminowe inwestycje też mogą zakończyć się niewypałem, słabym zyskiem, lub kurs może rosnąć długi czas, po czym zacząć jazdę w dół, a chciwość nie pozwoli nam wyjść na czas, co skutkuje znaczną utratą zysków (i ponownie odbija się to na psychice inwestora, co ma, często negatywny, wpływ na jego dalsze decyzje oraz na zdrowie, które przecież mamy jedno). A potem częste jest czekanie na powrót na poprzednie poziomy, co także korzystne dla psychiki i portfela nie jest. Weźmy choćby GPW. Jeśli ktoś kupił akcje w 2005/2006 roku i zdążył opchnąć je na szczytach poprzedniej hossy, to zarobił bardzo ładny %, ale jeśli postanowił trzymać dalej, to sporo zysku mu stopniało, a do tego jeszcze wiele okazji stracił. O nerwach nawet nie wspominając. I to nie tylko z powodu utraty jakiejś części zysku, przecież nawet duże spółki, z np. bardzo zyskownej parę lat temu branży budowlanej, otarły się o bankructwo albo nadal są na jego krawędzi.

      Oczywiście ktoś mógłby powiedzieć, że day trading jest jeszcze lepszy. I teoretycznie miałby rację. ;) W praktyce jednak jest to mało prawdopodobne (a jeśli jest ktoś tak skuteczny, to dajcie mi adres, bym się mógł uczyć od mistrza ;)). Dlatego myślę, że taki średni termin jest po prostu najoptymalniejszym pogodzeniem ryzyka, zadowalającej stopy zwrotu i zminimalizowaniem presji psychicznej, jaka na nas, drobnych inwestorach, ciąży. Ale na siłę nie namawiam. ;) Każdy ma swoje własne preferencje i zależy to od predyspozycji psychicznych danej osoby. Grunt by zawsze na plusie bez względu na obraną strategię. ;)

      Usuń
    3. witam,jestem początkującym inwestorem i mam dylemat,mam akcje Agromy i nie wiem co robić..trzymać dalej czy sprzedać..wiem że moja prośba może wydawać się troszkę naiwna ale
      czy można prosic o analizę spółki Agroma?i czy moge was prosic o jakis komentarz odnośnie owej spółki i jej przyszłości (cena)
      dziękuję

      Usuń
    4. O tej spółce ciężko cokolwiek napisać. Jest malutka i nie ma zbyt wielu źródeł danych. Napisz przede wszystkim, czym skusiłeś się do jej zakupu.

      Usuń
    5. PSA CAPITAL kupiła oportunistycznie ponad 2,6 mln akcji
      a free jest b. niewielki to 8,82%,to dwa główne czynniki którymi się kierowałem,traktuję giełdę jako ,,przyszłą emeryture,, więc jestem troszke zaniepokojony tymi wachaniami kursu w ostatnich dniach-to moja pierwsza czysto spekulacyjna spółka jaką nabyłem

      Usuń
    6. Spekulacja... Sam więc widzisz. Do takich spółek nie podejmuję się prognozować przyszłości.

      Usuń
  3. Syndrom Uciekającej Okazji od dziś jest mi bardzo bliski. Dlaczego?
    Od zeszłej środy czaiłem się na akcje Ursusa. A dziś jak rakieta odpaliła, to nie było mnie na pokładzie :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam pytanie do gospodarza bloga. Czy analizował Pan spółkę Aton-HT z NC? Moim skromnym zdaniem jest to kandydat na "złoty strzał inwestycyjny". Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczegółowo nie analizowałem. Wiem mniej więcej czym się zajmuje, a raczej czym chce się zajmować. Była gwiazdą podczas bessy, ale potem coś się popsuło, co widać po kursie.
      Jest popularna, więc raczej dobrze prześwietlona. Może być złotym strzałem, jak wiele innych spółek. Ale nie podejmuję się oceny prawdopodobieństwa.

      Usuń
  5. Witam, co sądzicie o Vistuli? Czy tylko ja widzę na niej formację spodka, czy i Wy zauważyliście.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też mam takie wrażenie - ciekawe czy to czysta technika czy stoi za tym jakieś fundamentalne zdarzenie (wyniki? czy przyszłe plany/zamiary?)

      zobaczymy wpierw czy sie zrealizuje formacja

      Usuń